sobota, 6 września 2014

Hej, hej! Postanowiłam napisać tego posta żebyście nie myśleli, że porzuciłam bloga. Nie ma nic bardziej mylnego! To, że nic się tu nie pojawia jest jedynie powodem mojego braku czasu oraz weny lecz nie martwcie się albowiem postaram się niedługo wstawić coś nowego, więc czekajcie! 

Yumi~


niedziela, 9 lutego 2014

Dzień w szkole

 No i jest kolejny ff! Dedykujemy go Bryzie i Izzy. Zapraszam do czytania!


KAI - Yumi
 D.O - Nami



Kolejny nudny dzień. Otworzyłem oczy i przetarłem je ręką. Trzasnąłem w znienawidzony przedmiot nazywany budzikiem. Za oknem jeszcze było ciemno, a ja musiałem już wstać do tej beznadziejnej szkoły. Czasem zastanawiałem się po co ja tam chodzę. Ciągle uczą tego samego. W dodatku stresują nas egzaminami, które mają rzekomo wpłynąć na nasze przyszłe życie. Szczerze mówiąc pilnym uczniem to ja nie jestem. Wolę beztroskie życie. Imprezy. Wiadomo przecież. Raczej każdy chłopak w moim wieku chciałby żyć jak ja. Dziewczyny? Hah. Mogłem mieć każdą. Leciały na mnie jak głupie. A dlaczego nie miałem? Może to dla tego, że moje związki kończyły się zbyt szybko. Wolę zabawić się na imprezie niż angażować się w coś głębszego.

Zerwałem się z łóżka jak poparzony gdy tuż przy moim uchu rozbrzmiał wysoki głos śpiewający "Hi my name is whatever you call me..." No i tutaj moja ulubiona, a jednocześnie znienawidzona piosenka zamilkła po wyłączeniu budzika. Ludzie. Od ilu dni już mam zmienić dźwięk budzika? Zaspany ułożyłem dłoń na górze twarzy i zjechałem nią kończąc na ciągnięciu mojej dolnej wargi w dół. Oblizałem usta. Ugh. Sucho. Wstałem i rutynowo krokiem godnym zombie ruszyłem do łazienki gdzie wykonałem wszystkie niezbędne poranne czynności, ułożyłem włosy, nałożyłem mundurek i chwytając plecak ruszyłem na dół. Dom był już pusty norma. I tak wyglądał każdy mój poranek. Wyruszałem do szkoły bo był to obowiązek. Szczerze jeszcze nie poznałem kogoś kto zaliczyłby szkołę do przyjemności. Chociaż nie narzekam na oceny. Dotarłem pod bramę szkoły. Usłyszałem znajomy głos. - Kyungsoo! Do Kyungsoo! - no tak. Baekhyun. Mój najlepszy przyjaciel z którym znałem się od kołyski. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech gdy nagle poczułem jak coś albo ktoś uderza mnie w ramie. Odwróciłem się. No tak. Kim Jongin.

Gdy wreszcie wywlokłem się z łóżka szybko wykonałem poranną toaletę ubrałem się w mundurek, który jednak nosiłem nieco inaczej niż inni. Chwyciłem torbę i przy drzwiach krzyknąłem:
- Wychodzę!
Ruszyłem w kierunku znienawidzonego przez wiele osób budynku. Już z daleka poznałem jedną sylwetkę. KyungSoo. Taka nasza klasowa fajtłapa. Jakoś niezbyt za sobą przepadamy. Podszedłem do niego od tyłu i złapałem go za ramię ściskając je.
- No cześć, hyung. Co u ciebie? - spytałem tak gdyby mnie to obchodziło.
- Jakoś leci. - odpowiedział sucho i strząsnął moją dłoń.
Spojrzałem na niego wzrokiem pod wpływem, którego jego ciało pokryło się gęsią skórką.

  
Wzdrygnąłem się mimowolnie czując jego wzrok. Po chwili postanowiłem przerwać ciszę. 
- Skoro tylko tyle miałeś do powiedzenia to spadam. Narka. - odwróciłem się do Baekhyuna który stał obserwując całą sytuację. Po wyrazie jego twarzy widać było, że intensywnie o czymś myślał. Lekko stuknąłem go palcem w czoło. 
- Nie śpij. Ukochana szkoła czeka 
- Aaa. Sorka. Zamyśliłem się. - kiedy trochę oddaliśmy się od Jongina zaczął mówić. 
- Ej. Zauważyłeś że Jongin codziennie podchodzi do ciebie rano żeby się przywitać? To nie dziwne? Niezbyt go lubisz z tego co wiem. - spojrzałem na Baekhyuna. Teraz zwróciłem na to uwagę. Niezbyt się znamy, pomijając to, że wyjątkowo lubi mi dokuczać a chyba jeszcze nigdy nie przepuścił okazji by się rano ze mną przywitać. 
- Taa to... Dziwne. - powiedziałem nie chcąc wdrażać się w ten temat z Baekhyunem. Znając jego przez najbliższy tydzień trułby mi swoimi jakże znawczymi opiniami i spekulacjami na ten jeden temat. 

Gdy odszedł nadal wpatrywałem się w KyungSoo. Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie Chen. 
- Co się tak na niego gapisz? - spytał. 
- Wcale nie. - odparłem wzruszając ramionami. 
- Jaasne. Aż się ślinisz jak widzisz jego tyłek. - zaśmiał się. 
- Jongdae stul pysk. - szturchnąłem w ramię. 
- No widzisz. Prawda boli. Lecę na lekcje! - rzucił na odchodnym i pomachał. Znów stałem patrząc się w punkt przed sobą. Czyżby ten idiota miał rację? Ja.. Niby zachowuję się jak cham ale lubię tego kolesia. Jakoś.. jego widok poprawia mi humor. A co do jego tyłka. Chen chyba serio ma rację... Muszę z nim o tym pogadać na najbliższej przerwie. 

Siedziałem w ławce na lekcji matematyki u pana Taecyeona. To był chyba jedyny nauczyciel który mnie nie lubił. Albo może i lubił, ale jego sposoby motywacji nie były zbyt przyjemne. Kiedy sprawdzian na którym zdobyć można było 50 punktów zdobyłem przykładowo 47, byłem non stop męczony słowami "Do Kyungsoo zawiodłem się na tobie. Myślałem że masz większe możliwości" i tak na każdej lekcji kombinował tak, żeby wtrącić tekst o tym, jak to ja się na owym sprawdzianie nie popisałem. Ta. Uroki bycia przykładnym uczniem. Gapiłem się w widok za oknem. Nawet nie zauważyłem gdy tematem moich rozmyślań stał się Kai i jego zachowanie. Może Baekhyun ma racje. Nagle poczułem jak coś małego odbija się od mojego ramienia i spada na podłogę. Odwróciłem się i zauważyłem wzrok Baeka wskazujący małą papierową kuleczkę leżąca na ziemi. Podniosłem ją i rozwinąłem. "Skupiaj się na matematyce a nie na piękności twojego ciemnego łobuza." Poczułem jak ciepło wpływa mi na policzki. Szybko napisałem jedno słowo na karteczce i odwróciłem się żeby ją rzucić. Zamarłem w bezruchu. Przede mną stał nauczyciel z wyciągniętą ręką. Wypuściłem ciężko powietrze i położyłem na jego dłoni kuleczkę. Otworzył stety niestety stroną ozdobioną moim pismem. Na środku widniało jedno słowo. "SPIERDALAJ" Taecyeon zmarszczył brwi i spojrzał na mnie tak jakby chciał mnie zabić. 
 - Mam nadzieję, że nie ma pan planów. Czas po szkole spędzi pan w kozie. - odszedł zostawiając mnie w osłupieniu. Kurwa. Rodzice mnie zabiją. Ja przykładny kujonek siedzący w kozie... Poczułem się jakbym był skazańcem czekającym na ścięcie. Tym bardziej że dla moich rodziców nie ma nic ważniejszego od reputacji. Ich cudowny synek w kozie... Dzwonek. Wyszedłem z sali a za mną wybiegł Baekhyun. 
 - Sorki stary. Nie wiedziałem że Taec się tak zainteresuje. 
- Dobra to nic. Jakoś przeżyję.... Może. 

Zwyczajnie nie chciało mi się iść na pierwszą lekcję, więc poszedłem za szkołę gdzie na przerwach spotykałem się z kumplami. Po chwili zeszła się reszta grupy. Przywitałem się z nimi i odciągnąłem Chena na bok. Wyjął skręta i zaczął go palić. 
- Ej stary... Chyba masz rację. Ten kujonek mi z głowy nie wyłazi.. 
- No mówiłem. Zaufaj mi, ja się znam na tych sprawach. - uśmiechnął się znacząco podając mi papierosa. Wziąłem go do rąk i zaciągnąłem się po chwili wypuszczając kłęb szarego dymu z ust wprost przed siebie. Gdy ta mgiełka się rozmyła przede mną nie było Chena tylko wicedyrektorka. Wyrzuciłem peta za siebie wiedząc, że to i tak nic nie da. 
- Widzę, że ktoś lubi naruszać szkolny regulamin. W takim razie zapraszam do kozy dziś po lekcjach. - powiedziała i wlepiła mi papier na którym musiałem mieć podpis, że odsiedziałem "wyrok". W myślach przeklinałem Jongdae i obmyślałem plan jak się na nim zemścić Chwytając torbę przerzuciłem ją przez ramię i powolnym krokiem ruszyłem w stronę głównego wejścia do szkoły. 

Ostatnia lekcja dobiegała końca. Teraz do mnie dochodziło, że sory Baekkie ale masz kolegę który nie będzie wracał dziś razem z tobą do domu dlatego że chciał żebyś spierdalał. Spakowałem książki do plecaka, zarzuciłem go na ramię i wyszedłem z klasy razem z przyjacielem z którym po chwili się pożegnałem. Powlokłem się do sali polonistycznej w której miałem spędzić czas. Otworzyłem drzwi. Oczy mi się lekko rozszerzyły na widok wnętrza sali. A raczej tego kto tam był. 

Leniwie podniosłem głowę od ławki gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę. Pierwsza myśl? "Co on tu kurwa robi?" Mimowolnie się uśmiechnąłem. 
- Chyba pomyliłeś klasy. Zajęcia dodatkowe piętro wyżej. - powiedziałem. 
- Ja.. nie na zajęcia. Tylko do kozy. - wysyczał. 
- Coo...?! Ty i koza? No to się porobiło. - zaśmiałem się. - Co zrobiłeś? Nie zamknąłeś drzwi od klasy czy gąbkę źle zmoczyłeś? - nadal się śmiałem. 
- Nie. Napisałem koledze, żeby spierdalał.
- No, no. Widzę kujonek dostaje różki. 
- Błagam cię. Zamknij się. 
- Ale dlaczego? 
- Bo nie chcę z tobą gadać. 
- Ale dlaczego? 
- Bo kurwa nie chcę. 
- Ale dlaczego? - powtórzyłem trzeci raz to samo pytanie wstając ze swojego miejsca a potem usadawiając swój tyłek na stoliku przy którym siedział D.O. 

Podniosłem na niego wzrok starając się żeby był jak najbardziej pogardliwy. 
- Najprostsza możliwa odpowiedź. Bo mnie wkurwiasz. - uniosłem głowę unosząc jeden kącik ust i stukając palcami o blat stolika. 
- A teraz jeśli byłbyś na tyle miły won mi z ławki. - Kai popatrzył na mnie lekko zdziwiony. Po chwili zbliżył swoją twarz do mojej. Ja twardo trwałem w bezruchu patrząc mu prosto w oczy. 
- A co jeśli nie mam ochoty? 

Spojrzałem śmiało w jego oczy. Był tak pewny siebie. W głowie miałem jedną myśl i byłem niezwykle ciekaw jego reakcji. Nachyliłem się jeszcze bardziej. Zauważyłem, że lekko drgnął, a z jego oczu zniknęła pewność. Lekko uniosłem kącik ust i przechyliłem głowę. Jedną rękę wplotłem mu we włosy, a sekundę później złączyłem nasze usta. Opierał się. Na szczęście tylko na początku. 

Kyungsoo jedno z największych ciasteczek w szkole cię całuje. Nagle poczułem jak rozpina mi koszulę. W jeden dzień stracić dziewictwo i trafić do kozy. Chwila. Jakie kurwa stracić dziewictwo!? On pewnie chce mnie wykorzystać. Jęknąłem czując jak masując mój język zsuwa mnie z krzesła. Nie mogę... Ludzie ale on dobrze całuje. Walczyłem sam ze sobą. Położyłem ręce na jego klatce lekko go odpychając. Przez intensywność jego pocałunku straciłem całą moją siłę. D.O. ale się dajesz. Karciłem sam siebie w myślach ale nie dawałem rady go odepchnąć. 

Nawet nie zauważyłem gdy zacząłem rozpinać jego koszulę. Jezu.. Jak mi było gorąco. Z minuty na minutę pragnąłem go coraz bardziej. Ale właśnie. W mojej głowie pojawiło się jedno pytanie. To miłość czy pożądanie? W dodatku.. Mamy to zrobić tu? 
- Uhh.. - sapnąłem odsuwając się od niego. - Lepiej zamknę to drzwi.. - wstałem, chwyciłem klucz z biurka i poszedłem przekręcić drzwi od klasy. 
- Niezłego syfu byśmy sobie narobili gdyby tu ktoś wszedł. - powiedziałem i przejechałem palcem po policzku D.O. - To na czym skończyliśmy, hyung? - uśmiechnąłem się. 

Hyung. I ten uśmiech. Zagryzłem wargę patrząc na niego z obawą. Naprawdę nie wiedziałem co zrobić. Ehh... Całe życie byłem grzeczny... Chuj tam. Raz się żyję. Rzuciłem się na niego przewracając go na podłogę. Kompletnie wyłączyłem myślenie. Skupiłem się na tym żeby jak najwięcej czuć. Umieściłem swoje kolano między jego.nogami. Był już cholernie twardy. Ocierałem się o niego jednocześnie wsuwając język do jego ust. Dominowałem. Ale nie na długo. 

Podobało mi się to jak starał się dominować. Dałem mu tą chwilę szczęścia jednak po chwili to on leżał pode mną. Schyliłem się. 
- Jesteś taki śliczny. - wymruczałem mu do ucha ponownie się podnosząc. Odchyliłem rozpiętą już dawno koszulę. Widać, że ćwiczył. Ten niezły kaloryferek to potwierdzał. Opuszkami palców przejechałem po jego miękkich wargach by po chwili brutalnie się w nie wpić. Były takie słodkie. Ustami zacząłem wyznaczać drogę w dół aż do krawędzi jego spodni. Uniosłem wzrok i oblizałem wargę po czym zacząłem majstrować przy jego spodniach. 

Leżałem pod nim jak taki wijący się węgorz. Widać było że wie co robi. Poczułem jak zsuwa mi spodnie i zaczyna zajmować się moim penisem. Jęknąłem cicho czując jego dotyk. Przekląłem.czując jak jego usta i język zaczynają pracować. Uśmiechnął się. Doszedłem całkiem szybko. Zdziwiło mnie to, że połknął wszystko. Potem zaczął zdejmować spodnie uwalniając swoją bestię. Był duży. I to bardzo.

Zauważyłem jak podniósł się do siadu. Delikatnie mnie popchnął i wylądowałem na plecach. Poczułem jego dłoń na tym wrażliwym miejscu. Czyżby mu się spodobało i chciał się odwdzięczyć? W sumie nie mam nic przeciwko. Uśmiechnąłem się lekko, a on niepewnie się nachylił i pocałował czubek. 
- Nie rób tego jeśli nie chcesz. - powiedziałem spokojnie głaszcząc go po puszystych włosach. Po chwili jednak poczułem jego ciepły język, który wywołał we mnie falę przyjemnych dreszczy. - KyungSoo.. Ja zaraz.. - ostrzegłem go jednak się nie odsunął. Zaśmiałem się w duchu. Niby taki grzeczny kujonek, a właśnie mi obciągnął. Po chwili wstał. 
- Co jest? - spytałem. 
- Ta cała sytuacja jest jakaś dziwna... - odparł. 
- Zaraz tam dziwna. Po prostu lepiej się poznajemy.. Zaczynając od aspektów fizycznych no ale od czegoś trzeba zacząć. - obdarzyłem go swoim najpiękniejszym uśmiechem. Dzięki temu uśmiechowi znów opadł na podłogę i przyciągnął mnie do siebie patrząc prosto w oczy spytał: 
- Po co to robisz? Bycie zabawką nie jest przyjemne. 
- A kto powiedział, że jesteś zabawką? - Tak mnie traktujesz. 
- Nawet tak nie myśl. - zaprotestowałem szybko. - Dzisiaj... Chen uświadomił mi, że nie jesteś mi obojętny. Czasem nie mogę przestać o tobie myśleć. Nawet gdy nie chcę to moje myśli zawsze kierowały się na ciebie. Mimo tego, że byłem chamski wobec ciebie to zawsze się z tobą witałem bo widok twojej uśmiechniętej twarzy dawał mi jakąś siłę do życia. KyungSoo. Ja... Ja cię chyba po prostu kocham. - ostatnie zdanie wypowiedziałem patrząc mu prosto w oczy. 

Nagle sam nie wiem czemu poczułem jak moje oczy szklą się od łez. Przyciągnąłem go do siebie. Ten pocałunek był inny. Delikatny. Wypełniony uczuciami. 
- Ja ciebie też - wyszeptałem uśmiechając się. Po chwili niezauważalnie ścisnąłem jego członka. Mój uśmiech stał się jeszcze większy na widok grymasu na jego twarzy. - Skończmy to. Nie musiałem powtarzać. Po chwili czułem jak dotyka mojej dziurki. Wsuwa jeden palec. Skrzywiłem się. Nie było to zbytnio przyjemne. Starałem się nie ruszać gdy zaczął mnie rozszerzać dwoma palcami. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Ten moment. Kiwnąłem głową i w tym samym momencie poczułem jak we mnie wchodzi. Zacisnąłem zęby a po moich policzkach popłynęły łzy. Zatrzymał się. Czułem że ciężko mu wytrzymać. Gdy się przyzwyczaiłem sam zacząłem poruszać biodrami. Gdy to zauważył maksymalnie przyspieszył tempa za każdym razem uderzając w moją prostatę. Krew spływała po mojej brodzie z wargi, którą cały czas zagryzałem by nie wrzeszczeć. Wbijałem paznokcie w plecy Kaia, drapałem je. Wciąż utrzymywał tempo a ja poczułem że już długo nie wytrzymam. 

Poczułem jak coś spływa mi po plecach. Domyśliłem się, że to pewnie krew bo nieźle wbijał mi w nie paznokcie. Dopasowałem tempo idealnie do niego. Kilka szybkich i mocnych pnięć wyniosło nas na wyżyny przyjemności czego potwierdzeniem były dwa stłumione jęki. Poczułem przyjemne ciepło gdy doszedł, a ja chwilę później rozlewając się w nim. Opadłem zmęczony obok. Odruchowo zerknąłem na zegar wiszący nad tablicą.
 - Siedzieliśmy tu o godzinę za długo. - zaśmiałem się. - No ale takie kary to ja mogę dostawać częściej. - cmoknąłem go w policzek. 
- Kara? Dla mnie to była bardziej nagroda. - zaśmiał się i obdarzył mnie uroczym uśmiechem.

niedziela, 2 lutego 2014

Wspomnienie

Dedykuję to Zakurosan, która prosiła o ten paring. Nie jest długie ale włożyłam w to sporo serca.. Zapraszam do czytania! / Yumi

Przy biurku z długopisem w ręku siedział chłopak. Jego podkrążone oczy przykrywała jasna grzywka. Twarz i dłonie miał strasznie wychudzone. Wyglądał tak jakby borykał się z poważną chorobą, jednak jego do takiego stanu doprowadziło coś innego.

Wróćmy do przeszłości... Kiedyś, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Do czasu... Wszystko zaczęło się od kilku nic nie znaczących kłótni, które ja przeżywałem jak dziecko. Za każdym razem nie mogłem powstrzymać łez. Widziałeś to, ale nic z tym nie zrobiłeś. Nadal kontynuuowałeś tę beznadziejną sprzeczkę. Wiesz jak wtedy się czułem? Uwierzyłeś komuś, a nie mnie. Bardziej ufałeś znajomemu niż komuś kogo zapewniałeś, że kochasz? To przez Ciebie tak się stoczyłem. Przez Ciebie zacząłem palić. Alkoholem próbowałem choć na chwilę oderwać się od wspomnień. To jednak z czasem przestało pomagać. Lepszym rozwiązaniem były narkotyki. Po nich... Czułem się jak w niebie. Wszystko było takie kolorowe, piękne. Podobało mi się to życie bez zmartwień. Jednak... Ono nie trwało zbyt długo. Po pewnym czasie błogi stan ustępował i powracało cierpienie. Wiele razy sprawiałem sobie ból biorąc w dłonie błyszczące ostrze i kreśląc krwawe linie na różnych częściach ciała.
Czasem nawet układały się w słowo. Konkretnie Twoje imię. Oh Sehun... To nazwisko tak bardzo do Ciebie pasuje. Po tym jak odszedłeś poczułem się jak bezwartościowy przedmiot, który został porzucony przez właściciela bo mu się znudził. Nie czułem się człowiekiem. Papierosy, alkohol, narkotyki. To był mój świat. Rany otwarte, świat zamknięty. Żyłem wyobcowany od ludzi. Zacząłem się ich zwyczajnie bać. Jakikolwiek kontakt z nimi wywoływał we mnie strach. Traciłem wtedy poczucie bezpieczeństwa i tylko czekałem aż znów ktoś zada mi ból. To się jednak nie wydarzyło. Nikt nigdy nie zadał mi tak wiele cierpienia jak Ty. Przez nikogo nie wylałem tyle łez. Jedyną osobą jaka przy mnie została był mój przyjaciel. Widział co się ze mną dzieje i zawsze próbował mi pomóc. To właśnie dzięki niemu nadal żyję. Zrozumiałem, że życie należy do odważnych. Dzięki niemu poszedłem na odwyk. Mój wyniszczony organizm i psychika...  Już nigdy nie wrócą do pierwotnego stanu.
Jednak mimo tego bólu, który czułem nie chcę zapominać chwil z Tobą. Czasem mam ochotę wyrzucić je wszystkie z pamięci lecz jest coś co mnie blokuje. Nadal nie mogę spać, ponieważ boję się, że ujrzę Cię w śnie. Nie chcę tego. Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego. To co czuję jest bardzo dziwne.. Jednocześnie nienawidzę i kocham Cię całym sercem. Te uczucia czasem nie pozwalają mi normalnie funkcjonować. Pisząc to wszystko zastanawiam się po co to robię, skoro i tak nigdy tego nie przeczytasz. Może potrzebowałem czegoś takiego? Wylewając wszystko na papier robi mi się lżej na sercu. Chciałbym zapomnieć o przeszłości. Ale... Kto nie pamięta przeszłości będzie skazany na to, że ją przeżyje powtórnie, a ja nie chcę znów tego przeżywać. Wystarczająco się nacierpiałem i to właśnie przez Ciebie. Wiele razy siadałem na parapecie i bez celu wpatrywałem się w widok za oknem myśląc co teraz robisz. Byłem wtedy zupełnie odcięty. Nic do mnie nie docierało gdy pochłaniały mnie myśli o Tobie.
Zastanawiało mnie czy to co wtedy miałem przed oczyma było prawdą czy tylko moimi marzeniami. Lubię przypominać sobie nasze wspólnie spędzone chwile. Twój uśmiech, który zawsze wywoływał we mnie uczucie szczęścia. Twój dotyk pod którym przez moje ciało przechodziła fala przyjemnych dreszczy. Najmilszym wspomnieniem jest chyba dzień w parku rozrywki.. Pamiętasz? Bałem się wejść na diabelski młyn, a Ty nie zwracając uwagi na innych złapałeś mnie za rękę i obiecałeś nie puszczać aż do samego końca po czym obdarzyłeś mnie lekkim buziakiem w policzek. Ale niestety wracają również te złe wspomnienia. Kłótnie, które rujnowały nasz związek. Obiecywaliśmy sobie, że nigdy nie damy zniszczyć tego co nas łączy. Oboje nie dotrzymaliśmy obietnicy. To smutne... Zastanawiam się czy gdybym zawsze Ci ustępował i przyznawał rację to czy nadal bylibyśmy razem. Obwiniam się o wszystko choć wiem, że czasem Twoje pomysły były tak absurdalne... Nie cofnę czasu choć tak bardzo tego pragnę.
Oddałbym wszystko co mam abyś tylko znów był obok. Wystarczyłoby zwykłe "Wróciłem Jelonku". Zawsze byłem naburmuszony gdy nazywałeś mnie Jelonkiem. Jednak teraz.. Mógłbyś mnie tak nazywać już zawsze. Tylko jest jedna przeszkoda, która jest nie do pokonania. Ty nie wrócisz choć nie wiadomo jak bardzo bym tego pragnął. Taka jest kolej rzeczy, a najwidoczniej dla nas Bóg nie przewidział szczęśliwego zakończenia. Najważniejsze, że po tym wszystkim się pozbierałem. Blizny jednak przypominają o moim cierpieniu jak i głupocie. Gdziekolwiek jesteś Sehunnie.. Wiedz, że Cię kocham.
                                       Twój Luhan
Blond włosy chłopak odłożył długolos i spojrzał jeszcze raz na kartkę pokrytą idealnym pismem. Każda litera była napisana z uczuciem, które przelewał na ten skrawek papieru. Po chwili wstał od biurka i rozprostował kości po kilku godzinnym siedzeniu w jednej pozycji. Wziął do ręki kartkę i odwrócił się.

Po chwili zgniótł ją i wrzucił do kominka gdzie ogniste języki zaczęły wchłaniać papier. Ukucnął wpatrując się w to, co pozostało z kartki.
- Kocham Cię - wyszeptał sam do siebie mając przed oczami osobę za którą oddałby własne życie bez chwili zastanowienia.

piątek, 24 stycznia 2014

Niezwykły dar. - zapowiedź.

 Taka niby zapowiedź(bo prologiem tego nie nazwę ;_; ) nowego opowiadania. Mam nadzieję, że to również wam się spodoba tak jak "Z życia wzięte".(Dwie notki jednego dnia. Szaleję xD)


***

Na pierwszy rzut oka wydaję się być zwyczajnym chłopakiem. Jednak... nie jestem nim. Nikt nie wie o mojej prawdziwej osobowości. Nawet mój najlepszy przyjaciel z którym znamy się od dawna. Nazywa się Yi Wu Fan i jest ode mnie starszy. Mówię na niego Kris. Jest wysoki i zabójczo przystojny. Tak, podoba mi się. Ma lśniące, puszyste blond włosy i piękne oczy w których można utonąć. Szkoda, ze nie zdaje sobie sprawy z tego jak głębokimi uczuciami go darzę. Sam chyba nigdy mu o tym się powiem by nie zrujnować naszych relacji. Poza tym.... Jestem tchórzem i zwyczajnie boję się odrzucenia.


*** 

To teraz pytanie do was. Pisać to czy nie zainteresowało was? Decyzję pozostawiam wam. Piszcie!

Z życia wzięte 7

No i jest ten upragniony TaeKai. Jest to ostatni rozdział tego opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba. Pisałam go samodzielnie, a nie tak jak poprzednie, które były pisane wspólnie z Jjong Bling (Nami). Usiadłam dzisiaj i postanowiłam to wrzucić, a jak ja się uprę to doszło do skutku. Co to jest siedzenie przed kompem od 11 i pisanie tego dla was ;_; Kompletna improwizacja i mam nadzieję, że nie wyszło tragicznie. Zapraszam do czytania!

TAEMIN | Yumi
KAI        | Yumi  


Otworzyłem oczy i spojrzałem w okno. Mimo tej pory roku pogoda była świetna. Dziś występ więc musi być idealna. Przetarłem oczy rękoma i spojrzałem w bok. Kai słodko spał, a na jego twarz padały promienie słońca. Nigdy nie przestanę go kochać. Jestem tak szczęśliwy mając go u boku. Po chwili zerknąłem na zegarek i zobaczyłem, że jest dosyć wcześnie, więc postanowiłem go nie budzić. Bezszelestnie wysunąłem się spod kołdry. Moje ciało przeszedł dreszcz gdy stopy spotkały się z zimną podłogą. Ubrałem na szybko jakieś ciuchy i poszedłem do łazienki umyć twarz. Cały czas starałem się zachowywać jak najciszej. Zszedłem do kuchni i zrobiłem sobie pyszną kawę. Usiadłem przy stole i pogrążyłem się w rozmyślaniach grzejąc dlonie o ciepły kubek.


 Obudził mnie dźwięk komórki. Niechętnie otworzyłem oczy i sięgnąłem po przedmiot, który przerwał mi ukochaną czynność. Zdziwiło mnie to od kogo dostałem wiadomość. Przetarłem zaspane oczy. "Jonginnie o której masz występ? Mama." Nie moglem uwierzyć w to ze napisała "Jonginnie". Byłem miło zaskoczony. Ten facet musiał ją nieźle zmienić. Szybko wystukałem miejsce i godzinę. Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że Taemina nie ma obok mnie. Wstałem i zakładając tylko bokserki zszedłem na dół. Siedział w kuchni najwyraźniej zamyślony. Podszedłem cichutko i chuchnąłem mu w szyję. Podskoczył na krześle i upuścił kubek.
- Aish! Kai zawalu bym dostał! - krzyknął naburmuszony.
- Miaanhee - spojrzałem na niego smutnym wzrokiem na co on podszedł i przytulił mnie.
- Może byś się ubrał? Z tego co wiem nie jesteś striptizerem tylko normalnym tancerzem. - zaśmiał się.
- Jestem striptizerem. - powiedziałem po czym zostałem obdarzony podejrzanym spojrzeniem ze strony starszego. - Ale tylko twoim. - dodałem.




Wybuchnąłem śmiechem słysząc co powiedział.
- Wiec. Skoro jesteś moim striptizerem... To możne zatańczysz? - uśmiechnąłem się i usiadłem na najbliższym krześle wpatrując się w Jongina. - No czekam. - zaśmiałem sie.
- Ze niby tu i teraz? - spytał zmieszany targając włosy.
- No tak. Chyba, ze wolisz sypialnie. - nadal się śmiałem. Podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek unosząc moja twarz, a samemu się nachylając.
- Jak zasłużysz to wieczorem MOŻE dostaniesz nagrodę. - odparł i lekko musnął moje wargi. - Idę do łazienki.
- Pomoc Ci? - puściłem mu oczko na co odpowiedział uśmiechem.
- Chyba sobie poradzę i nie utopie się pod prysznicem. Ale dzięki za chęci. - zaśmiał się i wyszedł.
Dobry humor dopisywał nam od rana i zapowiadało się na to, ze nic go nie popsuje. Dziś ten wielki dzień na który tyle czekaliśmy. Stwierdziłem, ze skoro Kai się kapie to ja zrobię nam śniadanie.


Gdy tylko wszedłem do kabiny puściłem ciepła wodę. Poczułem jak moje ciało ulega odprężeniu. Chwyciłem do reki żel pod prysznic. Miał intensywny zapach czekolady. Szybko się umyłem i wyszedłem. Wytarłem się i przewiązałem ręcznik w pasie, a następnie skierowałem się do pokoju Taemina gdzie leżał mój plecak z czystymi ubraniami. Założyłem ciemne rurki i dość luźną koszulkę. Gdy schodziłem na dół było czuć nieprzyjemny zapach. Wszedłem do kuchni. Tae spojrzał na mnie rozczarowany.
- Spaliłem jajecznicę... - powiedział.
Podszedłem do niego i przytuliłem.
- Przecież to nic. Zjemy kanapki. - cmoknąłem go w policzek i sam zacząłem je robić. Nagle nóż wysunął mi się z ręki i rozciął palca. Syknąłem z bólu i przyłożyłem palca do ust ssąc krew.
- Nic ci nie jest? - spytał zmartwiony Minnie.
- Nie. To tylko małe zacięcie. - odparłem. Chłopak jednak mimo moich zapewnień wyjął apteczkę wylewając mi na palec chyba pół buteleczki wody utlenionej i przykleił plaster.
 

  
- No i teraz będzie dobrze. - uśmiechnąłem zadowolony patrząc na opatrunek. - Uważaj na siebie co? - powiedziałem opiekuńczo i sam zacząłem robić dalej kanapki. - Usiądź bo znów zrobisz sobie krzywdę. - wystawiłem język. Kai posłusznie usiadł. Po chwili postawiłem na stole pokaźny stosik kanapek, które migiem pochłonęliśmy popijając ciepłą herbatą. Po skończonym posiłku oderwałem się od krzesła i włożyłem naczynia do zmywarki. 
- Chyba powinniśmy iść obejrzeć scenę i zapoznać się z charakteryzatorami i resztą. - powiedziałem.
- Dobry pomysł. - odparł. 
- Ja idę jeszcze prysznic wziąć. - rzuciłem szybko i poszedłem na górę.
- Okej. To ja czekam. - zawołał.
Wziąłem szybki prysznic żeby się odświeżyć, a potem ubrałem się w ciuchy w których można się pokazać na ulicy. Wysuszyłem włosy i ułożyłem je. Cóż.. Lubię ładnie wyglądać. Zadowolony z efektów zszedłem na dół. 
- No no no. To się odpicowałeś. Ciekawe dla kogo. - spytał Kai patrząc.
- No wiesz. Mam taką jedną osobę. Ma ciemną karnację, czarne włosy, śliczne oczy, boskie ciało i takie tam. - zaśmiałem się.
- Mam być zazdrosny?
- Mówię o tobie głuptasie. - cmoknąłem go w nos. - Chodź. - złapałem go za rękę i pociągnąłem w stronę drzwi. Ubraliśmy kurtki, buty i wyszliśmy z domu.  


Gdyby nie to, że nam się trochę śpieszyło z pewnością zasypał bym Tae milionem komplementów. Wyglądał idealnie. Wsadziłem ręce do kieszenie i skierowaliśmy się w stronę parku gdzie miał się odbyć występ. Już z daleka można było dostrzec sporej wielkości scenę. Na słupach porozwieszane były plakaty, a na nich dwie sylwetki - ja i Taemin. To jednak miała być tajemnica więc nie było ukazanych naszych twarzy. Gdy dotarliśmy na miejsce ciepło przywitał nas prezes SM. Rzadko kiedy go widzieliśmy gdyż zawsze miał dużo pracy.
- No chłopcy. Mam nadzieję, że dziś dowiedziecie tego, że SM Ent. jest najlepszą wytwórnią posiadającą diamenty, a nie zwykłe talenty. Dziś jesteście naszymi największymi gwiazdami. - powiedział podając nam rękę. 
- Dziękujemy. To dla nas naprawdę wielkie wyróżnienie. - odparł Taemin i uśmiechnął się promiennie. 
- Chodźcie za mną. Pokażę wam przyczepę i poznam z charakteryzatorką. - wskazał nam jedną z przyczep.
Posłusznie podążyliśmy za prezesem. Gdy weszliśmy do środka nie mogliśmy uwierzyć, że w środku jest tyle miejsca. Z zewnątrz wyglądało to na zwykłą, małą przyczepkę, a w środku była ogromna. Znajdowały się tam tony ubrań.
-  Witajcie. Mam na imię Miyako. - powiedziała dziewczyna.
- Jestem Kai, a to jest Taemin. Miło mi - przedstawiłem nas.

Ta dziewczyna dziwnie patrzyła się na Jongina. Tak jakby jej się podobał. Niech ona nawet nie próbuje do niego zarywać bo ją zabiję. Zmierzyłem ją chłodnym wzrokiem po czym oparłem głowę na ramieniu młodszego.
- Kai idziemy jeszcze poćwiczyć? - spytałem by jak najmniej czasu spędzać w towarzystwie tej dziewczyny, która była całkiem ładna.
- Przecież wiesz, że nie musimy. - odparł.
- Prób nigdy za wiele, a musimy zobaczyć scenę z bliska. Chodź. - pociągnąłem go.
Uległ i poszedł za mną. 
- Jestem o nią zazdrosny. - powiedziałem.
- O kogo? - spytał.
- Miyako..
- Minnie.. Nie masz o co być zazdrosny. To ciebie kocham. - rozejrzał się czy nie ma nikogo i pocałował mnie.
- No ja mam nadzieję. 
Weszliśmy na scenę. Poprosiliśmy o puszczenie piosenki i zaczęliśmy tańczyć. Nawet pan Lee Soo Man zaczął nam się przyglądać.Z całych sił staraliśmy się aby wyszło idealnie. Muzyka ucichła, a my byliśmy z siebie dumni. Złapałem młodszego za szyję i poczochrałem mu włosy. 

Nie zdążyłem zaprotestować kiedy Taemin zaczął czochrać mi włosy. Ludzie, którzy nam się przyglądali obdarzyli nas uśmiechami. Trochę dziwnie się czułem gdy tak się na nas gapili. Pan Lee wskazał nam gestem abyśmy podeszli.
- Jesteście lepsi niż mówili. - zaśmiał się. - Kawał dobrej roboty. - poklepał mnie po ramieniu i odszedł. 
- Widzisz. "Jesteśmy lepsi niż mówili". - uśmiechnął się Tae i szturchnął mnie w nos. 
- Idziemy się przejść? Mamy jeszcze półtorej godziny. - spytałem.
- Arasso. Tylko nie na długi żeby się nie spóźnić. - odparł.
 Przytuliłem go i ruszyliśmy parkową alejką. 
- Wiesz Minnie.. - zacząłem.  - Irytuje mnie to, że musimy ukrywać to, że jesteśmy razem.. 
- Ale Kai. Wiesz, że gdyby to wyszło na jaw to źle by się to skończyło. Jesteśmy idolami w wytwórni i żyjemy w homofobicznym kraju, gdzie zabronione są związki jednopłciowe...
- Wiem. Niestety.. - odparłem smutno.

 Spojrzałem na niego.
- Jongin, gdyby wytwórnia się dowiedziała.. nawet nie chcę myśleć o tym co by było...  - powiedziałem.
- Echh.. To wszystko jest beznadziejne. Niby dlaczego zabronione są takie związki? Nie liczy się uczucie tylko to jaką jakiej jesteś płci. To jest po prostu bezsensowne. To jest według mnie nie do zrozumienia.. - odparł spuszczając głowę i wbijając wzrok kostkę brukową. 
- Kai.. Według mnie też to nie ma sensu. Ale co poradzić? Nic nie możemy. Jesteśmy mniejszością, której nikt nie uzna. To smutne i bolesne ale nic nie zdziałamy.. 
- Wiem. I chyba to najbardziej mnie irytuje. Kocham cię Tae.
- Ja ciebie też Kai, ja ciebie też i nawet nie wiesz jak bardzo.
 Nawet nie zauważyliśmy, która godzina.
- Cholera! Powinniśmy już dawno siedzieć w przyczepie. - krzyknąłem po czym biegiem ruszyliśmy.

Nawet biegnąc nie mogłem przestać myśleć o tym, że nasz kraj jest niesprawiedliwy. W niektórych miejscach takie związki są akceptowane, więc dlaczego akurat my musieliśmy urodzić się tu? 
- Nosz..  - z ust starszego poleciała niezła wiązanka przekleństw. Spojrzałem w jego stronę.
- Co jest? Przewróciłeś się? - spytałem szybko do niego podchodząc.
Wskazał palcem na nierówność na chodniku gdzie kostka wystawała poza normę.
- Potknąłem się o to. - mówił bardzo wkurzony rozmasowując kostkę. 
Pomogłem mu wstać.
- Możesz iść? 
Stanął na bolącej nodze i syknął z bólu.
- Boli ale powinno zaraz przejść. - odparł.
Założyłem sobie jego rękę na moją szyję i pomogłem mu iść. Oby ból szybko ustąpił bo inaczej będzie klapa.. 

Gdy dotarliśmy do przyczepy poprosiłem o lód. Spojrzeli na mnie dziwnie ale dostałem to o co prosiłem. Zdjąłem but i przyłożyłem go do nieźle opuchniętej i bolącej kostki. 
- To nie wygląda zbyt dobrze. - odezwała się Miyako, która pojawiła się dosłownie znikąd. - Będziesz mógł tańczyć?
- Muszę. Nie mam innego wyjścia.
- Może wezwę lekarza? - spytała.
- Aniyo! Nie potrzeba. Przejdzie. - szybko zaprotestowałem.
- No dobrze. To ja tymczasem zajmę się Kai'em. - spojrzała w jego stronę i się uśmiechnęła.
Zmierzyłem ją spojrzeniem, które mówiło "Łapy precz od niego albo ci je urwę". Podczas gdy ja siedziałem trzymając lód przy kostce, Miyako zaczęła wybierać ubranie dla Jongina. Gdy się przebrał zaczęła nakładać mu lekki make-up. Byłem pod wrażeniem gdy zobaczyłem efekty. Niezła jest. To musiałem przyznać. Ból nieco ustąpił i byłem w stanie już stać. Uśmiechnąłem się do ukochanego. 

Jak to dobrze, że ból zaczął przechodzić. Soo Man by nas chyba zabił. Byłem zadowolony przeglądając się w lustrze. Ubrania bardzo mi się podobały przy czym nie krępowały moich ruchów więc będę mógł swobodnie tańczyć. Teraz zaczęła się brać za zrobienie bóstwa z Taemin'a chociaż nie musiała bo sam w sobie był cudny. Wybrała dla niego podobny lecz nie identyczny strój. Podkreśliła mu oczy eyelinerem i ułożyła włosy. Lekko przechyliłem głowę w bok przyglądając się jak szybko i płynnie to wszystko robi. Musiała mieć niezłą wprawę. Wstał gotowy do wyjścia na scenę. Nadal odczuwał ból w kostce co można było łatwo zauważyć bo kulał. 
- Mocno boli? - spytałem troskliwie.
- Trochę. Nie martw się. - odparł i przytulił się do mnie.
Oderwaliśmy się słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Wszedł menadżer i powiedział, że powinniśmy już iść bo zaraz musimy wyjść na scenę.

Przygryzając wargę z bólu ruszyłem za mężczyzną. Nie chciałem pokazywać tego, że boli. Stanęliśmy przed wejściem na scenę. Idealnie słyszeliśmy głos zapowiadającego.
" A teraz przed państwem... Gwiazdy wieczoru! Lee Taemin i Kim Jongin w tanecznym duecie!" 
Usłyszałem tylko brawa i zostałem wypchnięty na scenę. Za mną szedł Kai. Stanęliśmy twarzami do ogromnej publiczności. Nie przerażały nas takie występy. Nagle zauważyłem, że Kai stanął jak wryty. Wpatrywał się w jeden punkt na widowni. Podążyłem wzrokiem tam gdzie patrzył. Stała tam jego matka razem ze swoim nowym partnerem. Szturchnąłem lekko Jongina wyrywając go z transu. 
- To teraz. Pokaż jej co potrafisz. - szepnąłem mu do ucha i skinąłem głową aby puszczono muzykę. Zacisnąłem zęby aby nie myśleć o bólu. Zaczęliśmy wykonywać dobrze znane nam ruchy. Wszyscy patrzyli na nas z podziwem.

Próbowałem skupić się na tańcu ale cały czas myślałem o tym dlaczego ona tu przyszła. Miałem w głowie dwa scenariusze. Albo chce mi narobić obciachu albo poznać mnie z tym jej "przyjacielem". Stawiałem na to drugie gdyż była schludnie ubrana i uśmiechała się do mnie, a na wyraz jej twarzy mówił, że życzy mi powodzenia. Po chwili oderwałem się od tych myśli i bardziej skupiłem na tańcu. Oddałem się mu wkładając z niego całe serce. Pochłonął mnie jak zawsze. Gdy muzyka ucichła wszyscy zaczęli klaskać. Ukłoniliśmy się z Tae i zeszliśmy ze sceny. Na dole czekała moja matka z tym człowiekiem.
- Cześć mamo. - odezwałem się niepewnie.
- Byłeś świetny. - przytuliła mnie. - Przepraszam. Byliście. - uśmiechnęła się.

Ta kobieta... Uśmiechnęła się do mnie? Odwzajemniłem uśmiech nie chcąc wyjść na gbura. 
- Dziękujemy. - powiedziałem. 
- Jongin. Czy.. Moglibyśmy pójść się przejść? Chcę ci kogoś przedstawić. - wskazała głową w kierunku mężczyzny, który stał kawałek dalej.
- Dobrze. Ale Taemin idzie z nami. - odparł.
- Kai. Jeśli twoja mama chce to ja poczekam. - uśmiechnąłem się.
- Ależ nie. Jeśli Jongin chce to chodź z nami. Nie mam nic przeciwko. 
Po chwili poczułem jak Kai łączy nasze palce i śmiało idzie w kierunku owego człowieka.
- Synku to jest Jung Hyesung. - przedstawiła go, a on ukłonił się i podał nam rękę.
- Miło mi pana poznać. - odpowiedział Kai. - Kim Jongin.
- Mama wiele mi o tobie opowiadała. - powiedział uśmiechając się.

Opowiadała mu o mnie? Aż mnie zmroziło bo zastanawiałem się co ten człowiek może o mnie wiedzieć.
- Opowiadała o tym, że kochasz tańczyć i jesteś w tym naprawdę świetny. A to kto? Jeśli mogę wiedzieć. - wskazał na Taemina.
- Pan wybaczy. Nie przedstawiłem się. Lee Taemin. - ukłonił się.
- To mój chłopak. - powiedziałem pewnie obejmując go.
- Gratuluję wam. - uśmiechnął się.
- Nie przeszkadza to panu? - spytałem zdziwiony. - Każdy się o to czepia.
- Nie wtrącam się w życie innych ludzi. Jeśli się kochacie i chcecie razem być to nie powinniście się powstrzymywać.
Stałem z szeroko otwartymi oczami. Już go lubię. 
- Może pójdziemy do restauracji? - zaproponował.
- My dziękujemy ale jesteśmy wykończeni. Chcielibyśmy pójść już do domu odpocząć. - szybko odparłem zanim Tae zdążył zareagować.
- Dobrze rozumiem. Może innym razem. Trzymajcie się. 
- Dziękujemy.
Moja mama podeszła i cmoknęła mnie w policzek po czym podeszła do mojego ukochanego i zrobiła to samo. 

Stałem jakby ktoś przykleił mi buty do chodnika. Nie byłem w stanie się ruszyć przez taki mały gest ze strony tej kobiety. Kai wbił mi palec pod żebro więc szybko się ocknąłem i uśmiechnąłem. Gdy odeszli od razu spytałem:
- I co kombinujesz?
- Ja? Nic. Po prostu chcę iść do domu bo jestem zmęczony. I to straaaaasznie. - przeciągnął się i udawał, że ziewa.
- No to chodź. - pociągnąłem go za rękę. 
Po krótkim spacerze dotarliśmy na miejsce. Wyjąłem klucze z kieszeni i otworzyłem drzwi. Weszliśmy do środka ściągając wierzchnie ubrania. 
- To ja zrobię coś do picia. - zaproponowałem.
- A ja pójdę do pokoju się przebrać. Mam dość tych ciuchów. - powiedział Kai. 
- Okeej. - powiedziałem i skierowałem się w stronę kuchni.

Mówiłem mu, że jak zasłuży to dostanie nagrodę. Zacząłem ściągać z siebie ubrania. Stałem w pokoju tylko w koszulce i bokserkach. Nagle ktoś złapał mnie za biodra i zaczął mruczeć do ucha. 
- A co z herbatą? - zaśmiałem się.
- Odechciało mi się pić. Chyba, że tobie bardzo się chce. - odparł i nagle znalazł się przede mną. 
- Mi tam nie zależy. - uśmiechnąłem się.
Powoli zbliżył twarz do mojej i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku. Próbowałem go zdominować ale nie udało się. Nasze języki tańczyły równo jakby były jednością. Tak, jak my dziś na scenie. Zrobiło mi się cholernie gorąco, a z mojej bielizny robił się namiocik. Po chwili zostałem popchnięty na łóżko. Upadłem na nie lądując w pozycji leżącej a już po chwili siedział na mnie Tae i zdejmował własną koszulkę. 

Zacząłem błądzić rękoma po jego torsie. 
- Wiesz co.. Ta koszulka to ci nie potrzebna. - zaśmiałem się i pomogłem mu się jej pozbyć.
Uwielbiałem patrzeć na jego idealnie wyrzeźbione ciało. Przysunąłem się do niego znów łącząc nasze usta w pocałunku. Całowałem go łapczywie, tak jakby nagle miał mi uciec. Po chwili zacząłem zjeżdżać ustami coraz niżej zostawiając na jego ciele mokre linie od własnego języka. Wycieczkę zatrzymałem na jego lewym sutku ssąc go i delikatnie podgryzając. Jego ciche jęki motywowały mnie do dalszej pracy. Po chwili zająłem się drugim sutkiem żeby nie czuł się samotny. Rękoma powolnymi ruchami gładziłem skórę jego ud po wewnętrznej stronie. Przymknął oczy i przygryzł wargę gdy zacząłem bawić się materiałem bokserek.
- Nie dręcz, proszę. - powiedział zachrypniętym głosem.
- No jak chcesz. - zaśmiałem się. 
Zdjąłem z niego bieliznę. Złapałem jego pobudzonego penisa w dłoń i zacząłem wykonywać coraz szybsze ruchy. Uwielbiałem słuchać jego jęków. Nagle przerwałem. Nie chciałem żeby teraz doszedł. Spojrzał na mnie pytająco po czym lekko uniósł biodra domagając się zainteresowania. 
- Chcesz? - spytałem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - odparł oblizując spierzchnięte usta.
Posłałem mu powłóczyste spojrzenie i szybko pozbyłem się własnych ubrań. Przygotowałem go nie chcąc sprawiać mu dużo bólu. Gdy był już wystarczająco przygotowany delikatnie w niego wszedłem. Przez chwilę nawet nie drgnąłem. Po chwili zacząłem delikatnie się poruszać. Cały czas obserwowałem jego twarz. Uśmiechnął się i wyszeptał:
- Szybciej.
Jak chciał tak się stało. Przyśpieszyłem. Byliśmy teraz jednością. Nasze ciała idealnie się zgrały. Dużo nam nie brakowało. Kilka mocnych i zdecydowanych pchnięć wyniosło nas na wyżyny przyjemności czego potwierdzeniem były dwa donośne jęki. Trwałem w nim jeszcze chwilę, by po chwili opaść na łóżko obok niego. Byłem wykończony ale szczęśliwy.

- Taemin..
- Hm? 
- Jestem wdzięczny Bogu, że cię poznałem. Dzięki tobie moje problemy zniknęły. Nie wyobrażam już sobie życia bez ciebie. Bez ciebie usycham niczym kwiat, którego zapomniano podlać. Gdybym cię stracił... Umarłbym. Nie wytrzymałbym tego. Ja.. uzależniłem się od ciebie. Kocham cię. - wyszeptałem ostatnie dwa słowa i spojrzałem na jego twarz pokrytą jeszcze kropelkami potu.
- Kai.. To było piękne. Na prawdę. I.. czuję to samo. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. - odparł. 
Zamknąłem oczy szczęśliwy. Byłem wykończony dzisiejszym dniem. Zasnąłem dziękując za to, że spotkałem go na swojej drodze. To on stał się promykiem w moim mrocznym życiu, który tchnął we mnie nadzieję, że może być lepiej. Że nigdy nie należy się poddawać...

"Trzeba patrzeć w przyszłość, aby nie zgubić się w teraźniejszości i nie utracić bliskiej naszemu sercu osoby..."*

* cytat mojej ukochanej dongsaeng, lecz po mojej lekkiej przeróbce. Komawo~ :3