Macie tutaj taki chaotyczny, z lekka głupi niby-prolog prosto z mózgu Namiśki. Pisane o 3 w nocy(bo nigdy nie wiadomo kiedy może być przypływ weny :D) podczas słuchania wymienionej pod spodem piosenki. Czy będę to kontynuować? Zależy to od tego, czy taka fabuła was zainteresuje. Paring? Cóż, nie jestem pewna czy mam w zamiarze zrobić tu jakiś ale jeśli już to dowiecie się o nim w późniejszych częściach. A teraz nie przeciągając, zapraszam do czytania :3
3 nad ranem. Wciąż nie mogłem zasnąć. wszystkie niedomówienia i myśli zaczęły jak czarcie demony okrążać mnie i brzmieć w moich uszach. Włożyłem do uszu słuchawki i włączyłem LC9 - Hold On. Pomagała mi zastanowić się nad swoim własnym życiem, a jednocześnie chociaż w małej części zagłuszała te wszystkie głosy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Mój wzrok spoczął na oknie. Blada jasno-ciemna, ponura jasność zwiastowała bliskie nadejście świtu. Zamyśliłem się. W mojej głowie pojawił się obraz który zastałem dzisiaj w kawiarni. Jak mogłem tego nie zauważyć? Jechał na dwa fronty, a ja byłem na tyle oślepiony tą cholerną miłością, że nawet odciąłem się od przyjaciół, którzy od początku mówili mi, że on nie jest kimś dla mnie. Zacząłem ubolewać nad samym sobą, nad swoją głupotą. Moje serce cierpiało razem ze mną rozerwane na kawałeczki. Czy jeszcze kiedykolwiek dam radę je posklejać? Jedna chwila i 3 lata zniknęły w odmętach oszustw i kłamstw. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Wtuliłem się w kołdrę. Potrzebowałem czyjegoś ciepła. Ale już nie jego. On należy do kogoś innego. Już od dawna. Nawet jeśli cały czas myślałem że ta sielanka będzie trwała wiecznie. Hah. Jak taki pechowiec jak ja mógł się łudzić że te szczęście które on mi sprawiał każdym gestem będzie trwać wiecznie? Nie wiedziałem gdzie mam się teraz zwrócić. Co ze sobą zrobić. Wiedziałem jedno, nie żałowałem nawet jednej sekundy podczas tych 3 lat. Wciąż czułem, że on był tym, czego od zawsze szukałem. Czego potrzebowałem. I nawet teraz, gdyby tylko mnie przeprosił zapewne rzuciłbym mu się z radością w ramiona. Ale to się nie stanie, prawda? Zostawił mnie. Kocha kogoś innego. Nie mnie. Byłem tylko zabawką. Te wszystkie myśli dobijały mnie. Czułem jakby całe moje wnętrze, moja dusza umierały. Moje ciało przeszedł spazm cierpienia. Boleśnie nabrałem powietrza zaciskając gardło. Wypuściłem je zanosząc się szlochem. Potem jedynie cisza. Cisza i piekące oczy. Czułem jakby wszystkie moje rzęsy jednocześnie wrzynały się w moje gałki oczne. Lecz wciąż ten ból był niczym w porównaniu z tym co teraz wewnętrznie przeżywałem. Wpadłem na idiotyczny pomysł. Czy gdybym sprawił sobie wystarczająco mocny ból fizyczny, bolące serce i zranione uczucia przestałyby mi chociaż przez chwilę doskwierać? Ruszyłem chwiejnym krokiem w stronę łazienki z szerokim, wręcz psychopatycznym uśmiechem na drżących ustach. Otworzyłem trzęsącą się ręką szafkę z kosmetykami i... Żyletkami. Chwyciłem jedno opakowanie. Wpuściłem do wanny zimnej wody tak, że była wypełniona po brzegi. Wszedłem do niej jednocześnie drżąc z powodu nagłej zmiany temperatury. Wyjąłem jedno ostrze a resztę odrzuciłem na bok. Przyglądałem się błyszczącemu, ostremu kawałkowi metalu a następnie zacisnąłem na nim lekko dłoń. Poczułem lekkie pieczenie. Już po chwili przez całą długość mojego przedramienia ciągnęła się ciemno-czerwona kreska. Uśmiechnąłem się błogo przyglądając się jej. W głowie dźwięczały mi słowa dopiero słyszanej piosenki "So beautiful, so beautiful, so beautiful..." Przybliżyłem rękę do swojej twarzy i zlizałem trochę krwi. Metaliczny smak rozlał się po wnętrzu moich ust wprawiając mnie w stan euforii. Chciałem widzieć więcej tej bordowej cieczy. Chwyciłem narzędzie splamione nią i zacząłem kreślić linie na wewnętrznej stronie mojego nadgarstka. Odchyliłem głowę z powodu cudownej mieszaniny przyjemności i bólu, którą właśnie odczuwałem. Zauważyłem iż całe moje ręce pokryte są już krwią. Chciałem już zacząć rysować czerwone linie życia na moich nogach gdy nagle moje oczy zamknęły się. Dłoń opadła a żyletka głucho odbiła się od podłogi wyłożonej błękitnymi kafelkami teraz obruszonymi ciemno czerwonymi kroplami i fantazyjnie ułożonymi krwistymi liniami pomieszanymi z wodą. A ja rozpłynąłem się w ciemności z uśmiechem na ustach.
Otworzyłem powoli oczy. Uderzyła we mnie fala gorąca. Czułem jakby skóra na całym moim ciele boleśnie spływała z moich mięśni. Otworzyłem usta, ale nie mogłem wydobyć z nich dźwięku. Moje oczy zaszły łzami, ale nie mogły spłynąć po moich policzkach. Tak sparaliżowany w niemym krzyku Dopiero teraz zauważyłem to co mnie otaczało. Krwista, pusta, falująca od gorąca czerwień. I te ogromne, czarne skrzydła, które po chwili ujawniły swojego równie mrocznego właściciela. Czy trafiłem do piekła? Tak. Na pewno. Zasłużyłem... Usłyszałem diabelski śmiech, który sprawił, że całe moje ciało przeszły dreszcze. Mimo iż było rozgrzane do czerwoności. Jakimś cudem udało mi się skupić wzrok na szatańskiej istocie. Cała w czerni. Z pewnym spojrzeniem i roztrzepanymi, czarnymi włosami. Mężczyzna pięknem powalający wszystkie kobiety które widziałem w swoim marnym życiu. Nie mogłem odgadnąć jakie uczucia kryły się w jego przenikliwych oczach koloru węgla z kilkoma złotymi plamkami. Nagle zauważyłem jak się ruszył. Wyszczerzył swoje zęby i powolnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać. Chciałem uciekać, lecz moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Chciałem prosić go o to, by się zatrzymał, odwrócił i odszedł, lecz wciąż nie byłem zdolny by cokolwiek powiedzieć. Po prostu patrzyłem na jego postać pełnymi strachu oczami. Zaczął wyciągać swoją nienaturalnie bladą dłoń w moim kierunku. Z przerażeniem śledziłem jego poczynania. Złapał mnie za podbródek i zamknął moje usta. Następnie chwycił moje policzki i lekko je ścisnął. Przybliżył swoją twarz do mojej. Poczułem jakbym zaraz miał obrócić się w proch, jednocześnie z gorąca, które teraz odczuwałem potrójnie i jego palącego spojrzenia. Czułem jakby sięgał nim w głąb mojej duszy szukając w niej czegoś. Czego? Tego nie wiedziałem. Nawet o tym nie myślałem. Podniósł kącik swych sino-karminowych ust. Po chwili usłyszałem jego głęboki głos, który pomimo chrypki drażniącej moje uszy wydawał się nadzwyczaj aksamitny. Nazwałbym go wręcz miękkim, gładkim.
- Jeszcze masz coś do załatwienia. Czyń zemstę. Daj mu zobaczyć twoje uczucia. Niech poczuje ten ból jeszcze mocniej niż ty. - znowu przyprawiający o dreszcze śmiech wypełnił przestrzeń. Diabeł, bo nim chyba właśnie był, jeszcze raz dokładnie zlustrował moją twarz i niespodziewanie złożył na moich ustach gwałtowny pocałunek. Rozszerzyłem oczy. Poczułem, jak na miejsce nieludzkiego gorąca wstępuje okropne zimno. Po chwili wszystko zniknęło, a ja znów zatopiłem się w ciemności. Po raz kolejny uchyliłem powieki. Znajdowałem się w wannie wypełnionej piękną, różową wodą. Róż podchodzący pod czerwień. Piękne. Zapewne była to woda zmieszana z moją krwią. A właśnie! Zerwałem się i prawie nie poślizgnąłem czując jak przemoknięte ubrania ciągną mnie ku dołowi. W ostatniej chwili oparłem się o krawędź wanny. Spojrzałem na miejsca w których powinienem mieć ślady po żyletce. Zero. Miękka, gładka skóra bez żadnej skazy. Czyli to nie był sen? Wyszedłem z wanny. Przy swojej stopie ujrzałem zbrukane krwią ostrze. Czyli to MUSIAŁO stać się na prawdę... Ale... Jak? Złapałem się za głowę. Za dużo myślenia. Po chwili w uszach zabrzmiały mi słowa demona. Coś jakby wtargnęło do mojego umysłu i sprawiło, że poczułem się spełniony. Zapragnąłem poczuć metaliczny smak krwi. Chwyciłem za żyletkę i po prostu zlizałem z niej ciecz koloru intensywnej czerwieni. Oblizałem usta i uśmiechnąłem się widząc swoje odbicie w kawałku metalu. W tym momencie mógłbym powiedzieć że w pewnym stopniu bałem się samego siebie. Zauważyłem, że mój wygląd uległ zmianie. Mój wzrok spoczął na mojej lustrzanej refleksji. Czarne włosy stały się dłuższe, gęstsze. W hebanowych oczach mogłem dostrzec złote i karminowe przebłyski, a skóra przybrała nienaturalnie blady kolor. Moje rysy stały się bardziej zarysowane dodając mi męskości. Chyba nigdy nie wyglądałem lepiej. Ale... Czy wciąż jestem człowiekiem? Cóż, według mnie nie wyglądam na przeciętną ludzką istotę. Zacząłem bardziej się skupiać na zmianach które zaszły na zewnątrz mojego ciała a także te dotyczące moich zmysłów. Do tej pory, przez moją wadę wzroku zmuszony byłem nosić okulary. Teraz widziałem wszystko bardzo wyraźnie. Skupiłem się na moim słuchu. Słyszałem chrapanie moich lokatorów, od których dzielił mnie pokaźnych rozmiarów salon. Doprawdy zadziwiające. Akurat węchem wolałem się teraz nie zajmować jako że Xiumin oczywiście musiał zatkać kibel... Wyjąłem z wanny korek po to by różowa woda spłynęła do odpływu. Spojrzałem na podłogę. Jutro posprzątam. Zgasiłem światło w łazience i wszedłem do mojego spowitego w mroku pokoju. Mimo ciemności widziałem wszystko niezwykle wyraźnie. Położyłem się na swoje łóżko. Tkwiłem tak około godzinę, ale nawet trochę nie chciało mi się spać, więc resztę nocy spędziłem śledząc wędrówkę księżyca przez niebo.
(Tak, możliwe że zrobię z tego taką horroro-komedię XD)
Jestem ciekawa co będzie dalej ^^
OdpowiedzUsuńJa też jestem ciekawa i to bardzo
OdpowiedzUsuńProszę cię pisz dalej ^_^jestem ciekawa co dalej bedzię :-)
OdpowiedzUsuńPisz dalej ;3 ciekawie się zapowiada ^^
OdpowiedzUsuńto było takie takie niewiem jak to nazwać.....przerażające?
OdpowiedzUsuń