Paring: TaeKai (Taemin - SHINee, Kai - EXO-K)
Uwagi: Brak
Taemin - POMARAŃCZOWY (Yumi - ja)
Kai - ZIELONY (Nami - Jjong Bling)
- Taemin. Zapraszam cię do mojego gabinetu. - powiedział manager. Posłusznie podążyłem za nim. Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.
- Usiądź. Wykonałem polecenie i czekałem.
- Musimy poczekać na Kai'a. - powiedział. Na Kai'a? Czy to nie przypadkiem ten chłopak, który świetnie tańczy? Nagle wszedł do pomieszczenia.
- Dzień dobry. - powiedział.
Spojrzał na mnie zimnym spojrzeniem gdy posłałem mu uśmiech. On był dziwny.. Może nie tyle co dziwny ale strasznie chłodny w stosunku do ludzi. Nigdy z nikim nie chciał rozmawiać prócz managerów i choreografów. Byliśmy najlepszymi tancerzami w wytwórni i doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Nie raz zastanawiałem się czemu on taki jest. Czasem wyglądał jakby potrzebował pomocy, ale co ja mogę zrobić? Ledwo go znam.
- Mam dla was obu propozycję. - uśmiechnął się manager.
Rzuciłem przelotne spojrzenie na rudzielca. To był zapewne ten cały Taemin, który PONOĆ ma dorównywać mi w umiejętnościach. Trochę chyba go przeceniają. Przynajmniej na pierwszy rzut oka wygląda tak, jakby był takim nieporadnym chłopakiem. Widziałem, że chce, żebym przy nim usiadł, ale zamiast tego wolałem oprzeć się o ścianę zachowując jako-taki dystans. Słysząc głos mężczyzny, który razem z nami znajdował się w pomieszczeniu machnąłem grzywką aby odsłoniły mi widok i podniosłem na niego wzrok.
Odwróciłem głowę w jego stronę. Gdy machnął głową ukazały się jego oczy. Były śliczne. Szybko odwróciłem wzrok znów na mężczyznę przede mną.
- A więc chłopcy. Mam dla was taką propozycję iż wystąpicie razem na najbliższym koncercie całej wytwórni. Chodzi mi oczywiście o oprawę taneczną. Wasza dwójka jest najlepsza bez dwóch zdań. Kai podejdź bliżej i przeczytaj kontrakt. - podał nam dwa arkusze papieru. Ciemnowłosy podszedł, chwycił długopis i bez marnowania czasu na czytanie podpisał. Spojrzałem na niego zdziwiony po czym sam szybko przejrzałem kontrakt i również go podpisałem. Jong In powtórnie wycofał się pod ścianę, splatając ręce i opierając się jedną nogą. Spuścił głowę w dół.
- Coś jeszcze? - spytał zniecierpliwionym głosem.
- To wszystko. Możecie odejść.
Wstałem i ruszyłem w stronę drzwi. Na korytarzu zdążyłem zagadnąć Kai'a.
- Hej Kai! Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało. - powiedziałem z entuzjazmem.
- Tsa. Ja też. - odburknął i odszedł
- Tsa. Ja też. - odburknął i odszedł
Skierowałem
się w stronę wyjścia z wytwórni. Wcale nie chciałem współpracować z tym
dzieciakiem.. Był zbyt żywiołowy i taki szczęśliwy. Moje zupełne
przeciwieństwo.Ciekawiło
mnie jednak, ile czasu już pracuje w SM. Nie zwykłem interesować się
moimi "znajomymi z pracy" i po prostu nie wiedziałem. No ale skoro
manager chce naszej współpracy, to wypadało by go trochę poznać. Może
zdawałem się być takim, który olewał pracę, obowiązki i inne takie
rzeczy,
ale jeśli chodzi o czynności, które miały przynieść mi zyski, zawsze
angażowałem się jak tylko mogłem. Wielki występ całej wytwórni. Na pewno
dostanę za to dużo kasy. Podpisując kontrakt tylko przelotnie go
przejrzałem, lecz mignęła mi przed oczami wyraźna suma. Możliwe, że
jeśli się postaram dostanę jeszcze więcej pieniędzy. Ruszyłem w stronę
budynku, który kiedyś jeszcze nazywałem domem. Czemu teraz go tak nie
nazywam? Bo przebywając w nim, nie czuję jakbym był w domu. Nie ma
radości, nie ma obojga rodziców, nie ma rodzeństwa, nie ma zapachu
obiadu gotowanego przez kochającą mamę. Nie ma nic, co według mnie
tworzyło prawdziwy dom. Jedynie pusty budynek codziennie wypełniany
zapachem alkoholu i papierosów oraz krzykami kobiety. Kobiety, którą
mimo wszystkiego co mi do tej pory zrobiła, kochałem. Mi samemu zdaję
się to chore. Z moimi zarobkami w wytwórni mogłem już dawno wynieść się z
tego piekła i zamieszkać sam w schludnej, cichej kawalerce. Ale nie
mogłem zostawić mojej mamy samej. Wiedziałem, że mimo wszystkich
wyzwisk, którymi mnie ciągnęła w dół, potrzebowała mnie. Od czasu, gdy
ojciec zostawił ją i mnie dla młodszej kochanki, a raczej po prostu
napompowanej silikonem dziwce, mama zaczęła się staczać. Zaczęła
wszystkie swoje pieniądze wydawać tylko na papierosy i alkohol. Straciła
pracę, a razem z tym nasze jedyne środki utrzymania, pomijając bardzo
skromne alimenty, które rok temu ojciec przestał płacić z racji tego, że
stałem się pełnoletni. Ja, rozpaczliwie szukając środku dochodu,
zdecydowałem się ruszyć na casting do SM Entertainment. Postanowiłem,
że jeżeli mam iść do pracy, to chcę robić to co umiem i to co kocham -
tańczyć. Przyjęto mnie. Wszystko układało się dobrze. Do pewnego
momentu. Z natury, byłem bardzo wrażliwym człowiekiem, którego bardzo
łatwo zranić i doprowadzić do ruiny. Pół roku temu, moja matka zaczęła
wyładowywać swoją frustrację i złość na mnie. Od tamtej chwili, zawsze
gdy pojawiałem się w domu, ona atakowała mnie swoimi zarzutami.
Niejednokrotnie płakała, mówiąc, że gdyby nie było mnie, wszystko
ułożyłoby się dobrze, wyrzekała się mnie, twierdząc, że nie jestem jej
synem, bo zrujnowałem jej życie. Dobrze wiedziałem, że te wszystkie
zarzuty tyczyły się jej a nie mnie i gdybym usłyszał to od kogoś innego
za pewne nie wziął bym tego do siebie. Ale ona była moją matką. Moją
jedyną rodziną. Jedyną osobą na świecie którą kochałem... I wciąż
kocham. Wyjąłem klucze do domu. Otworzyłem drzwi. Przekraczając próg
pierwszym, znajomym uczuciem który poczułem był ostry zapach tytoniu
wypełniający moje nozdrza. Zdjąłem kurtkę i powiesiłem na wieszaku. Po
chwili również buty stały na swoim miejscu. Wyszedłem z przedpokoju i
ruszyłem do kuchni by jak najszybciej zgarnąć coś do jedzenia. Złapałem
butelkę z wodą mineralną i kilka bułeczek po czym ruszyłem w stronę
schodów prowadzących do mojego pokoju. Jak mogłem się tego spodziewać,
przede mną stanęła moja matka.
- CO TY TU ROBISZ GÓWNIARZU!? Przecież kazałam ci się wynieść! Nie znam cię! Kim ty w ogóle jesteś?
- To zabrzmiało jakbyś zapraszał mnie na randkę. - zaśmiał się.
Miał śliczny uśmiech, który ujrzałem pierwszy raz.
- Traktuj to jak chcesz. To jak?
- Mamo, uspokój się. To ja. Jong In. - odparłem spokojnie starając się opanować łzy, które już cisnęły mi się do oczu.
- JAKI JONG IN!? Przecież Jong In, to mój ukochany synek, on nigdy nie zniszczyłby mi życia!
Jej
słowa przebiły mnie na wskroś poczułem jak po moich policzkach obficie
spływają łzy. Szybko wbiegłem po schodach, wszedłem do pokoju i
zamknąłem za sobą drzwi. Rzuciłem rzeczy które miałem w dłoniach na
łóżko klęknąłem przy nim i po prostu zacząłem płakać. Nie dałem rady już
tego powstrzymać. Słyszałem jak kobieta wali w drzwi i krzyczy coś,
czego nie potrafiłem zrozumieć, ponieważ mój szloch zagłuszał jej głos.
Sięgnąłem pod łóżko po omacku szukając pożądanego przedmiotu. Wyjąłem
małych rozmiarów strzykawkę. Odsłoniłem żyłę na wewnętrznej stronie
swojego łokcia i trzęsącymi się rękoma wbiłem igłę w to miejsce. Nie
byłem nawet pewien czy trafiłem. I szczerze mnie to nie obchodziło.
Ważne że substancja zadziałała i już po chwili odpłynąłem.
Tak
bardzo chciałbym go lepiej poznać.. Ruszyłem w tę samą stronę co on i
skierowałem się do swojego mieszkania. Spokojna okolica. Otworzyłem
drzwi i wszedłem do środka. Zdjąłem wierzchnią odzież i buty i wlazłem
do pokoju. Jak by tu się czegoś o nim dowiedzieć.. No myśl Tae, myśl.
Stuknąłem się palcem w czoło. Przecież istnieje coś takiego jak internet. Wziąłem z
lodówki zimne mleko bananowe i rozłożyłem się na kanapie z laptopem na
kolanach. Wstukałem adres wytwórni a później odnalazłem w bazie Kai'a. A
więc nazywa się Kim Jong In... Skąd mu się wziął ten Kai? Dobra
nieważne. Urodził się 14.01.1994.. Ciekawe czego się uczył. No, no
nieźle.. Balet, Jazz, Hip-hop, Popping, Locking. Jestem pełen podziwu..
Muszę znaleźć sposób żeby normalnie z nim porozmawiać. Mamy w końcu
wspólną pasję jaką jest taniec. Może uda mi się z nim nawiązać kontakt.
Rzuciłem przelotne spojrzenie na godzinę. Zdając sobie sprawę, że jest
już późno wyłączyłem laptopa i odłożyłem go na szklany stolik. Wlazłem
na górę i chwyciłem rzeczy żeby wziąć szybki prysznic. Przebrałem się w
piżamę i wskoczyłem pod ciepłą kołdrę a moją głowę wciąż zaprzątał Jong
In. Ten chłopak jest naprawdę tajemniczy. Zamknąłem oczy i odpłynąłem w
błogą krainę snu.
Otworzyłem
oczy. Ujrzałem jedynie ciemność. Zamrugałem kilka razy i na jej miejsce
wstąpiły promienie słoneczne rażące moje oczy. Przymrużyłem je i
rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się w jakiejś ślepej uliczce. Sam
pośród koszy na śmieci. Przypomniałem sobie ile razy moja rodzicielka
nazywała mnie per "śmieć". Cóż za ironia. Uniosłem dłoń i spojrzałem na
nadgarstek na którym znajdował się zegarek. Taa. Znajdował się jeszcze
wczoraj. Na całe szczęście zostawiłem portfel w pokoju.
Sięgnąłem do kieszeni spodni. Wyciągnąłem komórkę, której o dziwo mi nie
zwinęli. Czyli trafiłem na jakieś w miarę przyzwoite towarzystwo.
Hahahah. Przyzwoite towarzystwo ćpuna. Jak to pięknie brzmi. Na
wyświetlaczu telefonu widniała godzina 7:16. Czyli miałem rację. Nie
trafiłem dokładnie w żyłę. Jeśli bym trafił to jeszcze przynajmniej z 2
godziny dochodziłbym do siebie. Przypomniałem sobie, że o 9 mam zjawić
się w wytwórni. Wstałem, otrzepałem ubrania i wyszedłem z uliczki.
Miałem szczęście że nie zaciągnąłem się w dalsze rejony Seulu. Tak jak
kiedyś gdy bez kasy wylądowałem na drugim końcu miasta wyglądając jak
menel. Taak. Po prostu uskuteczniałem sobie kilkunastogodzinny bardzo
przyjemny spacerek żeby lepiej poznać swoje miasto będąc głodnym,
spragnionym i dopiero co doszedłszy do siebie po wstrzyknięciu sobie
dawki narkotyków. Wracając do zdarzeń teraźniejszych, ruszyłem w stronę
mojego domu. Po cichu wszedłem do środka. O tej porze mama jeszcze
spała. Wziąłem z mojego pokoju ubrania na dziś i ruszyłem do łazienki.
Wziąłem szybki prysznic, umyłem zęby i tak dalej. Ubrałem się, wróciłem
do pokoju, zgarnąłem kilka won żeby kupić sobie po drodze coś do
jedzenia, wziąłem mały plecaczek do którego spakowałem butelkę wody i
bułeczki które wczoraj zostawiłem w pokoju oraz buty, koszulkę i dresy
na zmianę. Dopełniłem dzisiejszy ubiór czapką (http://obrazki.elektroda.pl/4569240500_1370809475.jpg)
pod którą ukryłem swoje wilgotne włosy, po czym zszedłem na dół.
Nałożyłem buty i wyszedłem myśląc o tym, jak zabić czas do pory, kiedy
miałem pojawić się w wytwórni.
Obudził mnie dźwięk budzika. Podniosłem się na łokciach i znalazłem hałaśliwe urządzenie. Wcisnąłem guzik żeby wreszcie ucichło. Zegarek wskazywał dokładnie siódmą trzydzieści. Przeciągnąłem się i przeciągle ziewnąłem. Wstałem łapiąc się za kark po czym lekko go rozmasowałem. Wziąłem czystą bieliznę oraz ubrania i skierowałem się w stronę łazienki. Napuściłem ciepłej wody do wanny. Z rozkoszą zanurzyłem.się w niej. Kochałem to uczucie. Idealnie odprężało moje ciało. Umyłem się i sięgnąłem po mój zielony ręcznik. Wytarłem się i założyłem czyste ubrania. Kilkakrotnie machnąłem głową. Zszedłem do kuchni napić się gorącej kawy i zjeść śniadanie. Zrobiłem sobie solidną jajecznicę z bekonem, wiedząc iż dziś czeka mnie dużo pracy. Usiadłem przy stole i zacząłem spożywać posiłek. Po skończeniu pozmywałem i wskoczyłem ponownie do łazienki. Szybko ułożyłem swoje niesforne włosy. Była ósma trzydzieści pięć. Czas leciał szybko. Wróciłem do sypialni i chwyciłem telefon, klucze oraz portfel. Ahh.. Zapomniałem. Wyciągnąłem z szafki luźne ubrania idealne do tańczenia. Przecież nie będę wracał do domu w przepoconych, cuchnących ciuchach.. Szybko to spakowałem i zbiegłem na dół. Założyłem buty i złapałem kurtkę. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem w stronę studia. Dzięki Bogu, że mieszkam tak blisko. Odetchnąłem z ulgą widząc duży budynek. Ostatnie kilka metrów przebiegłem. Wszedłem do
środka i skierowałem się w stronę sali treningowej. Byłem sam. Czyli Kai też się spóźni. Nie wiadomo czemu na myśl o nim zrobiło mi się ciepło. Postanowiłem więc przebrać się tutaj.
Obudził mnie dźwięk budzika. Podniosłem się na łokciach i znalazłem hałaśliwe urządzenie. Wcisnąłem guzik żeby wreszcie ucichło. Zegarek wskazywał dokładnie siódmą trzydzieści. Przeciągnąłem się i przeciągle ziewnąłem. Wstałem łapiąc się za kark po czym lekko go rozmasowałem. Wziąłem czystą bieliznę oraz ubrania i skierowałem się w stronę łazienki. Napuściłem ciepłej wody do wanny. Z rozkoszą zanurzyłem.się w niej. Kochałem to uczucie. Idealnie odprężało moje ciało. Umyłem się i sięgnąłem po mój zielony ręcznik. Wytarłem się i założyłem czyste ubrania. Kilkakrotnie machnąłem głową. Zszedłem do kuchni napić się gorącej kawy i zjeść śniadanie. Zrobiłem sobie solidną jajecznicę z bekonem, wiedząc iż dziś czeka mnie dużo pracy. Usiadłem przy stole i zacząłem spożywać posiłek. Po skończeniu pozmywałem i wskoczyłem ponownie do łazienki. Szybko ułożyłem swoje niesforne włosy. Była ósma trzydzieści pięć. Czas leciał szybko. Wróciłem do sypialni i chwyciłem telefon, klucze oraz portfel. Ahh.. Zapomniałem. Wyciągnąłem z szafki luźne ubrania idealne do tańczenia. Przecież nie będę wracał do domu w przepoconych, cuchnących ciuchach.. Szybko to spakowałem i zbiegłem na dół. Założyłem buty i złapałem kurtkę. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem w stronę studia. Dzięki Bogu, że mieszkam tak blisko. Odetchnąłem z ulgą widząc duży budynek. Ostatnie kilka metrów przebiegłem. Wszedłem do
środka i skierowałem się w stronę sali treningowej. Byłem sam. Czyli Kai też się spóźni. Nie wiadomo czemu na myśl o nim zrobiło mi się ciepło. Postanowiłem więc przebrać się tutaj.
Szedłem
w stronę sali treningowej dokańczając bubble tea, którą kupiłem sobie
po drodze. Wyrzuciłem kubeczek do kosza stojącego przy drzwiach i
otworzyłem je. Wkroczyłem do pomieszczenia i kogo zobaczyłem? Taemina. W
dodatku półnagiego. Moje oczy mimowolnie zlustrowały jego wyrzeźbioną
klatkę na co policzki lekko zapiekły z nagłego napływu ciepła. Nie
zauważył mnie. To dobrze. Otrząsnąłem się. Uniósł na mnie wzrok.
-
Ej. Nie wiem do czego jesteś przyzwyczajony, ale to nie jest jakiś klub
striptizerski tylko sala treningowa. - odparłem mierząc go chłodnym
spojrzeniem i kpiącym uśmiechem
Odwróciłem się słysząc czyjś głos.
- A to ty Kai. Cześć. Ja się tu tylko przebieram, nie wyobrażaj sobie za wiele. - zaśmiałem się na co odpowiedział mi jego delikatny, lekko zauważalny uśmiech. Szybko założyłem resztę garderoby i ruszyłem w jego kierunku. Gdy stanąłem obok niego poklepałem go po ramieniu.
- Chyba powinniśmy się lepiej poznać. Mam na imię Taemin. - wystawiłem dłoń czekając na jego reakcję. Spojrzał na rękę i obrzucił mnie spojrzeniem pełnym pogardy tak jakby czuł się lepszy.
- A to ty Kai. Cześć. Ja się tu tylko przebieram, nie wyobrażaj sobie za wiele. - zaśmiałem się na co odpowiedział mi jego delikatny, lekko zauważalny uśmiech. Szybko założyłem resztę garderoby i ruszyłem w jego kierunku. Gdy stanąłem obok niego poklepałem go po ramieniu.
- Chyba powinniśmy się lepiej poznać. Mam na imię Taemin. - wystawiłem dłoń czekając na jego reakcję. Spojrzał na rękę i obrzucił mnie spojrzeniem pełnym pogardy tak jakby czuł się lepszy.
Wolałem się do niego nie zbliżać. Odwróciłem się mówiąc
-
Jakbym nie wiedział. Ty o mnie już pewnie wszystko wiesz, więc nie
potrzebuję się przedstawiać. - nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem w
stronę przebieralni.
Odszedł.
Po prostu sobie poszedł do przebieralni. Zrobiło mi się trochę smutno
sam nie wiem dlaczego. Wrócił w bokserce i luźnych spodniach, które w
kroku były długie aż do kolan. Wszędzie gdzie go widziałem miał właśnie
takie lub podobne spodnie. Oglądałem kilka jego występów i muszę
przyznać, że jest świetny. Sam nie czułem się gorszy i postanowiłem mu
udowodnić, że myli się biorąc mnie za gorszego od siebie.
-
Bawimy się w jakieś pokazy możliwości czy zwykły trening? - spytałem
przełamując ciszę. Wsunąłem palce we włosy opadające mi na czoło i
odgarnąłem je do tyłu
- A co? Chcesz zabłysnąć przed starszym kolegą? - spytałem zjadliwie.
- Starszym? Serio? Ile ty masz lat? - patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Jestem tylko rok starszy ale dłużej tu pracuję. Zdziwiony? - spojrzałem na Kai'a który stał z roztwartymi ustami.
- Lepiej je zamknij. - zaśmiałem się po czym podszedłem i sam zamknąłem mu usta.
- Starszym? Serio? Ile ty masz lat? - patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Jestem tylko rok starszy ale dłużej tu pracuję. Zdziwiony? - spojrzałem na Kai'a który stał z roztwartymi ustami.
- Lepiej je zamknij. - zaśmiałem się po czym podszedłem i sam zamknąłem mu usta.
Odtrąciłem
jego dłoń jakby mnie poparzyła.
- A ty lepiej mnie nie dotykaj - powiedziałem cedząc każde słowo. Podszedłem do mojego plecaka i wyjąłem z niego butelkę wody żeby się napić. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy byłem zdenerwowany to picie czegoś chłodnego mnie uspokajało. Odłożyłem butelkę. Postanowiłem od tej pory unikać wzroku, jak się okazało, starszego rudzielca.
- A ty lepiej mnie nie dotykaj - powiedziałem cedząc każde słowo. Podszedłem do mojego plecaka i wyjąłem z niego butelkę wody żeby się napić. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy byłem zdenerwowany to picie czegoś chłodnego mnie uspokajało. Odłożyłem butelkę. Postanowiłem od tej pory unikać wzroku, jak się okazało, starszego rudzielca.
Spojrzałem
na niego zdziwiony. Co mu jest? Jeszcze nigdy nie spotkałem się z kimś
tak wyobcowanym od najmniejszego ludzkiego dotyku. Nagle do sali wszedł
jakiś mężczyzna. Przedstawił się po czym powiedział, że jest naszym
choreografem i miło mu nas poznać. Kai nawet do niego nie podszedł. No
kto by pomyślał.. Podałem mu dłoń.
- Możemy zaczynać? Nie mam zamiaru spędzić tu całego dnia. - powiedział Kai.
- Tak, tak. Chodźcie tutaj.
Podeszliśmy do wyznaczonego miejsca a facet zaczął uczyć nas kroków.
- Raz i dwa i trzy obrót pięć i sześć przejście. Właśnie tak! Świetnie wam idzie. A teraz Taemin staniesz za Kai'em. O tak. I powtórzcie ten ruch tylko w przeciwne sobie strony. - instruował. Przy wykonywaniu tego ruchu mój wzrok zatrzymał się na śladach na ręce Jong In'a które wyglądały jak ukłucia po igłach. Jedno wydawało się nawet świeże. Nie sądzę żeby on honorowo oddawał krew.. Czyżby on ćpał? Poczułem ból na ramieniu. To Kai próbujący wyrwać mnie z rozmyśleń.
- Możemy zaczynać? Nie mam zamiaru spędzić tu całego dnia. - powiedział Kai.
- Tak, tak. Chodźcie tutaj.
Podeszliśmy do wyznaczonego miejsca a facet zaczął uczyć nas kroków.
- Raz i dwa i trzy obrót pięć i sześć przejście. Właśnie tak! Świetnie wam idzie. A teraz Taemin staniesz za Kai'em. O tak. I powtórzcie ten ruch tylko w przeciwne sobie strony. - instruował. Przy wykonywaniu tego ruchu mój wzrok zatrzymał się na śladach na ręce Jong In'a które wyglądały jak ukłucia po igłach. Jedno wydawało się nawet świeże. Nie sądzę żeby on honorowo oddawał krew.. Czyżby on ćpał? Poczułem ból na ramieniu. To Kai próbujący wyrwać mnie z rozmyśleń.
-
Żyj. Nie mam zamiaru przebywać tu dłużej niż potrzeba, hyung - ostatnie
słowo wypowiedziałem z nieukrywaną kpiną. Od tamtego czasu Taemin
dziwnie się na mnie patrzył. Tak jakby miał do mnie jakieś pretensje,
nad którymi jednocześnie głęboko się zastanawiał. Nie chciałem zaprzątać
sobie tym głowy więc po prostu nie czekając na niego zacząłem wykonywać
ruchy, które pokazał nam choreograf.
- Bardzo dobrze wam idzie. Jak tak dalej pójdzie to za jakiś tydzień będziecie umieli choreografię. Teraz odpocznijcie chwilkę.
Potrząsnąłem
głową i skierowałem się w stronę ławki. Usiadłem na niej wciąż myśląc o
Kai'u. Spojrzałem na niego a obiektem moich obserwacji była jego ręka.
Zauważyłem tam mnóstwo takich śladów. Czyli to jednak prawda.. Ale..
Ciekawi mnie dlaczego on to robi. Muszę to z niego jakoś wydobyć tylko
nie wiem jak skoro jest tak zamknięty w sobie...
Chyba mam pewien pomysł. Podniosłem się i ruszyłem w jego kierunku. Usiadłem obok niego.
- Może skoczymy gdzieś po treningu? - spytałem.Chyba mam pewien pomysł. Podniosłem się i ruszyłem w jego kierunku. Usiadłem obok niego.
- To zabrzmiało jakbyś zapraszał mnie na randkę. - zaśmiał się.
Miał śliczny uśmiech, który ujrzałem pierwszy raz.
- Traktuj to jak chcesz. To jak?
Spojrzałem
na niego. Zdawał się być miłą osobą. Miłą, spokojną osobą. Bez żadnych
problemów. Mającą kochając rodzinę do której zawsze może się zwrócić.
Wzbudził we mnie lekką zazdrość. Zlustrowałem jego twarz. Nie chciałem
się do niego zbliżać ale nie jestem masochistą. Skoro mogę odwlec powrót
do domu to skorzystam. Już otwierałem usta by mu odpowiedzieć gdy
usłyszałem jak mój telefon dzwoni. Wyjąłem telefon. Na wyświetlaczu
widniało imię mojego zaufanego dilera. Ruszyłem do przebieralni mrucząc
ciche "przepraszam". Zamknąłem za sobą drzwi i odebrałem
-
Dzisiaj 17. Tam gdzie zawsze. Nie spóźnij się. Nie jesteś jedynym
klientem. - powiedział i rozłączył się. Jak zwykle. W myślach
uporządkowałem sobie wszystko. Kończymy o 15:30, a o 17 muszę być na
miejscu. Nie mogę zapomnieć. Z powrotem wszedłem do sali. Podszedłem do
Taemina.
- Co do twojej wcześniejszej propozycji, zrobię ci tę przyjemność. Zgadzam się.
Nie spodziewałem się, że się zgodzi. Nawet nie obstawiałem takiej odpowiedzi.
- Cieszę się. To skoczymy tuż po treningu. Przebierzemy się i pójdziemy coś zjeść. Ja płacę. - powiedziałem. - Zgoda?
- Taak. Tylko o 17 mam ważne spotkanie na które muszę iść. - odparł.
- Rozumiem. - uśmiechnąłem się do niego ciepło.
- No chłopcy. Wstawajcie. Jeszcze sporo roboty przed wami.
- Cieszę się. To skoczymy tuż po treningu. Przebierzemy się i pójdziemy coś zjeść. Ja płacę. - powiedziałem. - Zgoda?
- Taak. Tylko o 17 mam ważne spotkanie na które muszę iść. - odparł.
- Rozumiem. - uśmiechnąłem się do niego ciepło.
- No chłopcy. Wstawajcie. Jeszcze sporo roboty przed wami.
Wstaliśmy
gotowi do dalszych ćwiczeń. Kai wydawał się teraz jakiś bardziej
zrelaksowany. Nie rozumiem go choć tak bardzo bym chciał. Dochodziła
piętnasta trzydzieści. Pożegnaliśmy managera i ruszyliśmy w stronę
przebieralni. Zaraz po tym wyszliśmy z budynku żeby skierować się do
pobliskiej knajpki.
Weszliśmy
do środka i zajęliśmy wolny stolik z dala od wejścia. Obaj chwyciliśmy
menu żeby sprawdzić ofertę. Wybrałem sobie kimchi z kapusty.
Wertowałem
menu szukając czegoś na co miałbym jako taką ochotę. Gdy już wybrałem
sobie potrawę podszedł do nas kelner pytając o to, co chcielibyśmy
zamówić
-
Kimchi z kapusty - powiedzieliśmy w tym samym czasie. Popatrzyliśmy na
siebie, Taemin zaśmiał się. Na moją twarz również mimowolnie wstąpił
uśmiech.
- Coś do picia? - powtórnie spytał kelner.
-Teraz ty pierwszy mówisz - powiedział Tae wciąż się uśmiechając
- Szklankę wody z cytryną. - powiedziałem
- Ja to samo co kolega - odparł rudzielec
Jeszcze raz spojrzałem w stronę Kai'a. Z uśmiechem na twarzy odwrócił się w moją stronę.
- Cóż za zbieg okoliczności. - zaśmiałem się.
- To było dziwne. - odparł.
- Oj tam zaraz dziwne.
Poczekaliśmy chwilę zanim nadeszło nasze zamówienie. Obaj szybko wszystko zjedliśmy i zadowoleni opadliśmy na krzesła popijając wodę z cytryną. Kai od czasu do czasu zerkał na godzinę. Nagle wstał i oznajmił, że musi już iść. Podziękował i pośpiesznie wyszedł. Postanowiłem go śledzić.
- Cóż za zbieg okoliczności. - zaśmiałem się.
- To było dziwne. - odparł.
- Oj tam zaraz dziwne.
Poczekaliśmy chwilę zanim nadeszło nasze zamówienie. Obaj szybko wszystko zjedliśmy i zadowoleni opadliśmy na krzesła popijając wodę z cytryną. Kai od czasu do czasu zerkał na godzinę. Nagle wstał i oznajmił, że musi już iść. Podziękował i pośpiesznie wyszedł. Postanowiłem go śledzić.
Ruszyłem
w stronę umówionego miejsca. Głowa zaczęła mnie boleć a przełyk palić.
Wiedziałem że już zaczyna brać mnie głód. To uczucie towarzyszyło mi
przez całe nasze spotkanie, lecz teraz czułem jakby z każdą sekundą się
nasilało. Nawet nie zauważyłem gdy zacząłem biec nerwowo spoglądając na
zegarek. 16:57. Muszę być tam jak najszybciej. Odetchnąłem z ulgą widząc
skręt w ciemną uliczkę, której na pierwszy rzut oka trudno było
zauważyć. Skręciłem w nią. Zobaczyłem kilku ludzi. W oczy rzuciła mi się
blond czupryna dilera. Wyjąłem z plecaka portfel i podbiegłem do niego
przeciskając się między innymi osobami.
- Jestem - odparłem patrząc na niego wyczekująco.
-
Świetnie. Dzisiaj mam dla ciebie aż 8 dawek. Powinieneś być mi
wdzięczny że tyle dla ciebie załatwiam - Powiedział wyciągając
plastikowe pudełko z kilkoma strzykawkami.
-
Nie gadaj tyle. - Wcisnąłem mu do ręki banknoty i chwytając obiekt
cofnąłem się od ludzi na około 4 metry. Oparłem się o ścianę i wyjąłem
jedną strzykawkę. Resztę wsadziłem do plecaka. Nie chciałem ich zgubić
będąc pod wpływem. Odsłoniłem tą samą żyłę co wczoraj. Tym razem
musiałem, chciałem idealnie trafić. Wbiłem ostrą końcówkę igły w skórę i
wstrzyknąłem substancję. Trafiłem. Czułem to. Nagle poczułem się tak
cudownie rozluźniony. Odetchnąłem z ulgą. Machając się lekko wstałem i
ruszyłem w losowo wybraną stronę.
Ruszyłem za nim. W pewnym momencie zaczął biec. Również przyśpieszyłem żeby nie stracić go z oczu. Skręcił w jakąś ciemną uliczkę. Postanowiłem nie zapuszczać się w nią i trzymać z daleka. Poczekałem aż wyjdzie. Po chwili pojawił się z pudełeczkiem. Wyjął z niego strzykawkę, a resztę wrzucił do plecaka. Wbił w rękę. A więc to prawda.. Po chwili ruszył w dalszą drogę. Szedł ślepo, chwiejąc się na nogach. Szybko ruszyłem za nim jednak idąc w takiej odległości aby mnie nie zauważył. Zbliżał się do grupki jakichś dresów. Przechodząc nie chcący uderzył jednego z nich w ramię. Tamten zbulwersowany złapał go za bark i odwrócił.
- Jak łazisz kurwa. - warknął.
- Odpierdol się. - odburknął Kai.
- Już my cię nauczymy kultury. - zarechotał i kiwnął palcem w stronę kolegów. Wszyscy ruszyli w stronę Jong In'a. Jeden z nich uderzył go z pięści w brzuch co spowodowało, że chłopak skulił się z bólu. Po chwili leżał na ziemi a oni go kopali. Stałem jak idiota nie mogąc mu pomóc. Modliłem się żeby go zostawili i odeszli. W końcu go zostawili. Szybko ruszyłem w stronę leżącego człowieka. Pośpiesznie go podniosłem. Postanowiłem, że zaniosę go do siebie do domu, Przerzuciłem sobie jego rękę przez szyję i ciągnąłem go za sobą. Po drodze wypluł trochę krwi. Dotarliśmy. Przeszukałem jedną ręką kieszeń w celu znalezienia kluczy od domu. gdy je znalazłem otworzyłem drzwi i wprowadziłem go do domu, zamykając za sobą drzwi kopniakiem. Zaniosłem go do swojej sypialni i położyłem na łóżku. Sam zszedłem na dół aby zamknąć drzwi na klucz. Skierowałem się w stronę kuchni żeby przygotować mu coś do picia gdyby się obudził. Po zrobieniu napoju zaniosłem go do pokoju i postawiłem na szafce nocnej. Nakryłem go kocem żeby nie zmarzł a sam skierowałem się w stronę kanapy w salonie. Ułożyłem się na niej wygodnie i myśląc o kolejnym dniu, zamknąłem oczy odpływając...
Spodobało Ci się? Nie spodobało? Zostaw opinię to dla nas ważne!
Ruszyłem za nim. W pewnym momencie zaczął biec. Również przyśpieszyłem żeby nie stracić go z oczu. Skręcił w jakąś ciemną uliczkę. Postanowiłem nie zapuszczać się w nią i trzymać z daleka. Poczekałem aż wyjdzie. Po chwili pojawił się z pudełeczkiem. Wyjął z niego strzykawkę, a resztę wrzucił do plecaka. Wbił w rękę. A więc to prawda.. Po chwili ruszył w dalszą drogę. Szedł ślepo, chwiejąc się na nogach. Szybko ruszyłem za nim jednak idąc w takiej odległości aby mnie nie zauważył. Zbliżał się do grupki jakichś dresów. Przechodząc nie chcący uderzył jednego z nich w ramię. Tamten zbulwersowany złapał go za bark i odwrócił.
- Jak łazisz kurwa. - warknął.
- Odpierdol się. - odburknął Kai.
- Już my cię nauczymy kultury. - zarechotał i kiwnął palcem w stronę kolegów. Wszyscy ruszyli w stronę Jong In'a. Jeden z nich uderzył go z pięści w brzuch co spowodowało, że chłopak skulił się z bólu. Po chwili leżał na ziemi a oni go kopali. Stałem jak idiota nie mogąc mu pomóc. Modliłem się żeby go zostawili i odeszli. W końcu go zostawili. Szybko ruszyłem w stronę leżącego człowieka. Pośpiesznie go podniosłem. Postanowiłem, że zaniosę go do siebie do domu, Przerzuciłem sobie jego rękę przez szyję i ciągnąłem go za sobą. Po drodze wypluł trochę krwi. Dotarliśmy. Przeszukałem jedną ręką kieszeń w celu znalezienia kluczy od domu. gdy je znalazłem otworzyłem drzwi i wprowadziłem go do domu, zamykając za sobą drzwi kopniakiem. Zaniosłem go do swojej sypialni i położyłem na łóżku. Sam zszedłem na dół aby zamknąć drzwi na klucz. Skierowałem się w stronę kuchni żeby przygotować mu coś do picia gdyby się obudził. Po zrobieniu napoju zaniosłem go do pokoju i postawiłem na szafce nocnej. Nakryłem go kocem żeby nie zmarzł a sam skierowałem się w stronę kanapy w salonie. Ułożyłem się na niej wygodnie i myśląc o kolejnym dniu, zamknąłem oczy odpływając...
Spodobało Ci się? Nie spodobało? Zostaw opinię to dla nas ważne!
Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger ^^
OdpowiedzUsuńhttp://smileisalwayssimply.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html
Byłam pewna, że czytałam już kiedyś ten rozdział... ale dobrze, że przeczytałam go raz jeszcze. Musiałam sobie wszystko przypomnieć.
OdpowiedzUsuńBosheee... kocham takiego Kaia. W końcu jest moim biasem w EXO <33 Lece czytać następne :D
MMmm Kai.. zapowiada się ciekawie. ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń