wtorek, 9 lipca 2013

Z życia wzięte 2

 Lecimy z drugim rozdziałem! ZAPRASZAMY!

Taemin - Pomarańczowy (Yumi - Lee Taemin)
Kai - Zielony (Nami - ja)


Otworzyłem oczy. Spojrzałem na sufit. Chwila. Jestem w domu? Jak się tu znalazłem? Podniosłem się do pozycji półsiedzącej i rozejrzałem. To nie był mój dom. Wszystko wokoło było mi nieznane. Jong In. W co ty się wpakowałeś? Zauważyłem że na szczęście byłem ubrany. No co? W tych czasach na różnych ludzi można trafić.Wstałem. Zacząłem rozglądać się poszukując swojego plecaka, w którym był towar na który wwaliłem tyle kasy... Niestety nie mogłem go nigdzie znaleźć. W pokoju było dwoje drzwi. Zapewne któreś z nich prowadziły do łazienki. Obstawiałem, że te na wprost są wyjściem więc ruszyłem do tych po mojej lewej stronie. Po drodze oczywiście musiałem przywalić nogą w pobliski stolik. Zabolało jak cholera. I to jeszcze dużym palcem. Mimowolnie z moich ust wydobyło się całkiem głośne przekleństwo.

Obudził mnie hałas dochodzący z góry. Czyżby Jong In wstał? Włócząc nogami skierowałem się w stronę swojej sypialni. Otworzyłem drzwi bez pukania. W końcu byłem u siebie. Zauważyłem Kai'a który stał przy drzwiach do łazienki. Oparłem się o futrynę drzwi.
- No cześć. - powiedziałem.
- Taemin? Co ja tu robię i jakim cudem tutaj trafiłem?
- Ogarnij się, a później zejdź na dół do kuchni zrobię śniadanie. - wskazałem palcem drzwi od łazienki. - Jasne?
- Taak.
Uśmiechnąłem się i zlazłem na dół. Zrobiłem dwie pachnące kawy oraz tosty. Usiadłem i cierpliwie czekałem na gościa. Chwilę po tym się zjawił. Usiadł przy stole chwytając ciepły napój i rozkoszując się jego smakiem.
- Jedz. - kiwnąłem głową w stronę talerza z tostami.
- A ty?
- Jadłem już. Jedz i nie gadaj tyle.
Spojrzałem na niego z politowaniem. On chyba nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo niszczy sobie życie tymi narkotykami. Może kiedyś zrozumie, choć wątpię bo nie wygląda na takiego który potrafiłby się zmienić.


Spojrzałem na niego podejrzanie. Jakim cudem jestem u niego w domu? Czemu on jest taki dla mnie miły? I czemu miałem wrażenie że patrzy na mnie jakby było mu mnie żal? Tysiące pytań kłębiło mi się w głowie. I zero odpowiedzi. Zabrałem się do jedzenia. Dopiero teraz zauważyłem że jestem strasznie głodny. Starałem się jeść wolno, ale po prostu nie mogłem. Wręcz pochłonąłem tosty. Wziąłem łyka kawy. Przeszły mnie dreszcze gdy ciepło rozeszło się po moim ciele. Uśmiechnąłem się. Takie cudowne uczucie. Otrząsnąłem się, gdy przypomniałem sobie że nie jestem sam. Dokończyłem kawę. - Powiesz mi teraz o co tu chodzi? - spytałem.


- Wersja skrócona czy książkowa? - spytałem ironicznie.


 - Nie mam ochoty się z tobą drażnić. Chcę po prostu wiedzieć jakim cudem trafiłem do twojego domu. Jak tak sobie przypominam to wczoraj nie byłeś taki wredny - uniosłem kpiąco kącik ust. - Ehh. Co mam powiedzieć? Poszedłeś odebrać dragi. Naćpałeś się i idąc ślepo niechcący zahaczyłeś o jakiegoś dresa, który się zbulwersował. Sprali cię całą szajką i tyle.
- Chwila. Skąd wiesz że poszedłem odebrać dragi? Śledziłeś mnie?


- Nie musiałem. Domyśliłem.się w sali treningowej widząc ślady po ukłuciach. Ślepy nie jestem. - prychnąłem. - Raczej krwi to ty honorowo nie oddajesz.


- Hah. Więc jednak coś tam o mnie wiesz - wystawiłem lekko język


- Tyle co nic. Jestem ciekaw tylko dlaczego niszczysz sobie życie. Przecież to nie ma sensu. Jesteś przystojny i masz ogromny talent, a zachowujesz się jak dziecko z ulicy. Nie rozmawiasz z ludźmi. Zawsze do każdego masz dystans i nigdy się nie zagłębiasz w relacje. Jaki jest tego powód? Wiem, że to nie moja sprawa ale naprawdę chciałbym ci pomóc. Nie mogę patrzeć jak taki talent i potencjał sam się zabija. - powiedziałem bez chwili przerwy.

- Zaufaj mi. Chcę twojego dobra. - wystawiłem w jego kierunku dłoń.

Nic nie wiesz. Nic nie rozumiesz. Nie możesz mi pomóc. Nikt nie może. Nigdy się nie uwolnię. Nigdy - odwróciłem wzrok wbijając go w kafelki na ścianie kuchni


- Ze wszystkiego da się wyjść. Wiesz czemu próbujè ci pomóc? Sam miałem ciężkie życie. Raz prawie popełniłem samobójstwo..


- Myślisz że chodzi tylko o narkotyki? Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Ale... Dałbyś radę opowiedzieć mi swoją historię? - spytałem niepewnie. Zaciekawił mnie tym zagadnieniem o samobójstwie.

- Pod jednym warunkiem. Ja opowiem ci swoją a ty oświecisz mnie w swojej sprawie. Zgadzasz się?
Przytaknąłem. Patrząc mu w oczy. Skupiłem całą swoją uwagę na słowach starszego

Zacząłem mówić wracając do bolesnych wspomnień.
- Moja mama zmarła przy porodzie, a mnie wychowywał sam ojciec. Wspierał mnie w mojej pasji jaką jest taniec. Twierdził, że powinienem robić w życiu to co lubię. Zawsze uczył mnie, że nigdy nie wolno robić czegokolwiek wbrew własnej woli. Pewnego razu pojechał do pracy i... nie wrócił.. W drodze powrotnej miał wypadek. Miałem wtedy piętnaście lat, a mną zaopiekowała się ciotka. Płakałem wiele dni. Straciłem ojca, którego kochałem ponad życie. Ciotka była dla mnie niemiła i wiecznie miała pretensje. Mówiła, że jestem beznadziejny i do niczego się nie nadaję, więc postanowiłem się zabić. Uważałem, że nikt nie będzie tęsknić. Obudziłem się w szpitalu. Podobno niewiele brakowało, a nie udałoby im się mnie odratować. Czasem żałuję, że mnie uratowali, a te bolesne wspomnienia często mnie prześladują nie dając spać... - odetchnąłem z ulgą mogąc komuś to powiedzieć.

- Jesteś jedyną osobą, której to powiedziałem.. - spuściłem wzrok na kubek znajdujący się w moich dłoniach wyczekując śmiechu Kai'a.

Współczułem mu. Naprawdę bardzo mu współczułem. Wstałem. Podszedłem do niego i położyłem mu rękę na barku lekko go masując. Spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się delikatnie.

- Przepraszam że przeze mnie musiałeś przypominać sobie tak bolesne chwile... - spuściłem głowę. - Zgaduję że jestem ci teraz coś winien
Wziąłem głęboki oddech. Zacząłem streszczać mu swoją historię obserwując jego reakcje.


Słuchałem z niedowierzaniem. Ten chłopak przeżył piekło na ziemi. Wstałem i.. przytuliłem go. Po prostu sam tego potrzebowałem. Czekałem aż mnie odepchnie.


Poczułem jak mnie obejmuje. Początkowo chciałem go odtrącić ale... Tak bardzo brakowało mi czyjegoś ciepła. Poczułem jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. Przycisnąłem Taemina do siebie niemo wypłakując mu się w ramię.


Odwzajemnił uścisk. Nie mogłem w to uwierzyć. Przycisnąłem głowę do jego ramienia żeby nie zauważył łez wypływających mimowolnie z moich oczu, które były wynikiem jednocześnie bólu i szczęścia. Wiem dziwne.. W tym momencie byłem tak szczęśliwy, że nie myślałem o niczym innym tylko o tym by ta chwila trwała wiecznie. Po chwili Kai się odsunął. Spojrzałem na niego z wyrzutem.


Spuściłem głowę w dół i starłem pospiesznie łzy z policzków. Spojrzałem w oczy Taemina i uśmiechnąłem się lekko.

- Dziękuję, że.. Że mnie wysłuchałeś za to, że się mi zwierzyłeś, za to że mnie do siebie wziąłeś. Za ten uścisk... Za wszystko.

Przyciągnąłem go znów do siebie. Tak bardzo polubiłem tego chłopaka..
- Kai ja też dziękuję. I.. Naprawdę cię bardzo lubię. - ostatnie słowa wyszeptałem wprost do jego ucha.
To strasznie miłe uczucie. Usłyszeć od kogoś, że jest się potrzebnym. Człowiek po tych kilku słowach łapie wiatr w żagle aby dalej przeciwstawiać się złemu losowi i iść na przód, pokonując przeszkody które od zawsze stoją na naszej drodze.
- Kai.. Życie jest jedną wielką grą, a my pionkami. Jednak mamy wpływ na to jak ta gra się potoczy. Pomogę ci. Obiecuję. Będę się starał z całych sił i o każdej porze dnia i nocy jestem do twojej dyspozycji. Możesz mi zaufać. Zmień swój los i nie daj złapać się w pułapkę. NIGDY nie jest za późno na zmianę. 
Zejdź z tej ścieżki i wstąp na właściwą. Narkotyki nie są rozwiązaniem. Zrujnują ci życie. - pogładziłem go po policzku i spojrzałem głęboko w jego oczy.

Słowa Taemina naprawdę dały mi do myślenia. Pierwszy raz w życiu poczułem jakbym miał kogoś, kto nie stoi przeciwko mnie. Poczułem się silniejszy, tak jakby ten chłopak w tym momencie stał się moją podporą. Ostoją, w której chociaż przez chwilę mogłem niczym się nie przejmować i po prostu korzystać z tego momentu. Zlustrowałem jego twarz. Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo charakterystyczna była jego uroda. Bez zastanowienia mogłem przyznać, że jest najpiękniejszą osobą jaką kiedykolwiek widziałem. Teraz uderzyły we mnie ostatnie wypowiedziane przez niego słowa.

- Taemin. To nie jest takie łatwe. Z tym nie ma tak, że przestajesz i koniec. Moje ciało już się przyzwyczaiło, bez regularnej dawki brakuje mu tego narkotyku. To boli.

- Wiem. Nie każę ci tego wziąć i rzucić za jednym razem. Bierz tylko w ostateczności i zmniejszaj dawki. Zaufaj mi. Pomogę ci. - spojrzałem na niego ciepło.

- A właśnie. Może to trochę nie na miejscu i dziwnie może zabrzmieć ale Kai...
- Tak?
- Nie chciałbyś się tu wprowadzić? Mieszkanie jest za duże dla mnie samego. Nudzę się bo nie mam nawet z kim porozmawiać. Oczywiście zrozumiem jeśli nie zechcesz.


- Ja... Ja... - przypomniałem sobie o mojej matce. Wahałem się. Nie wiedziałem co zrobić. Zastanowiłem się. Nie. Nie mogłem.

- Przepraszam cię ale nie mogę. Nawet jeśli tyle muszę wycierpieć, to moja matka. Nie mogę jej zostawić samej. Zrozum to.

- Oczywiście, że rozumiem. Pamiętaj, że gdybyś nie miał siły tam zostać przyjdź tutaj. Nie musisz dzwonić, pisać ani nic. Po prostu przyjdź. Te drzwi są zawsze dla Ciebie otwarte. Zobaczysz. Obaj damy radę. Tylko musimy być wobec siebie szczerzy i ufać sobie. Ja ci ufam. A ty mi? - spytałem niepewnie.


- Nie musisz mnie już nawet pytać. Muszę ci przyznać, że jeszcze przed nikim nie otworzyłem się tak szybko. Hah. Czuję się jakbym nagle zyskał starszego brata. - podrapałem się po tyle głowy. - Tak w ogóle to która godzina?


- Dochodzi dziesiąta, a co?


- Mam pytanie... Czy ja... Mógłbym jeszcze trochę zostać? Nie chcę jeszcze wracać...


- Jeszcze pytasz? Zostań ile chcesz. Nawet do wieczora i czuj się tu jak byś był we własnym PRAWDZIWYM domu. - podkreśliłem przedostatnie słowo rzucając w jego stronę szeroki uśmiech.


Uśmiechnąłem się nieśmiało i przygryzłem dolną wargę. Nie chciałem tego przyznać ale zacząłem czuć się w jego towarzystwie skrępowany. Autentycznie w tej chwili bałem się ruszyć by nie popełnić jakiejś gafy. Zacząłem rozglądać się szukając jakiegoś tematu do rozmowy lub czynności którą mógłbym się zająć ale niestety nie wychodziło mi to zbyt dobrze.


Lekko szturchnąłem go w ramię. 

- Idziemy w coś pograć na konsoli? I tak nie mamy lepszego zajęcia. - uśmiechnąłem się.
- Pewnie. - odparł i podążył za mną do salonu. Podłączyłem sprzęt i rzuciłem z kanapy dwie miękkie poduszki na podłogę. Kai chwycił jedną i usiadł wygodnie. Zająłem miejsce obok niego. Przysunąłem się bliżej żeby czuć jego ciepło. Wybraliśmy grę. Oczywiście musiałem przegrać. Cóż. Bywa. Na szczęście później kilka razy mi się udało, ale miałem dziwne wrażenie, że młodszy daje mi fory. Gdy już prawie wygrałem nagle role się obróciły i sam zostałem brutalnie pokonany. Kąciki ust ciemnowłosego lekko się uniosły, a ja spojrzałem na niego z niezadowoleniem.
- Miałeś szczęście i tyle. - burknąłem.
- To co? Rewanż? - zaśmiał się i spojrzał w moją stronę. 

Uśmiechnąłem się do niego szeroko. Nawet jeśli przebywaliśmy ze sobą tylko kilka godzin, już wiedziałem że kocham spędzać z nim czas. Teraz dopiero zacząłem zauważać jak bardzo byliśmy do siebie podobni. Różniło nas tylko to, że ja byłem mniej otwarty w stosunku do innych ludzi, ale czuję, że Taemin może mnie zmienić.

Bez skrępowania mogę przyznać, że nigdy nie widziałem tak pięknego uśmiechu jaki posiadał Kai. Widząc go człowiekowi robi się ciepło na sercu i aż ma się ochotę żeby żyć. Sporo czasu spędziliśmy przy tej konsoli. W końcu zaburczało mi w brzuchu. Włączyłem pauzę.

- Poczekaj chwilę zaraz wrócę.  
Polazłem do kuchni i zrobiłem kilka kanapek oraz kakao. Zaniosłem moje dzieło do pokoju. Jong In spojrzał i znów się uśmiechnął. Mógłbym umrzeć za ten uśmiech. Postawiłem talerz i kubki na stole.
- Pewnie też zgłodniałeś od tej zawziętej walki. - wyszczerzyłem się od ucha do ucha. - Chodź zjemy coś, a później pójdziemy się przejść. Przecież nie możemy siedzieć cały dzień przed konsolą. Chłopak kiwnął twierdząco głową i przysunął się bliżej stołu. Byliśmy strasznie głodni, więc kanapki zniknęły w mgnieniu oka.
- Mam nadzieję, że lubisz kakao.
- Lubię. - odparł i chwycił kubek, upijając łyk. - Jakie pyyyyszneeee.
- Wiesz.. W końcu ja robiłem . - zaśmiałem się.
- Nigdy nie spotkałem skromniejszego człowieka. - uśmiechnięty stuknął mnie w ramię. 
Gdy wstał rozprostować kości spojrzałem na niego z uwielbieniem. Zupełnie zapomniałem, że może dziwnie odebrać to, że tak się na niego gapię. 

Spojrzałem na Taemina. Patrzył na mnie swoimi pięknymi, czekoladowymi oczami. Ciekawe o czym myśli. Podszedłem do niego i lekko nachyliłem się machając mu dłonią przed twarzą,

- Halooo. Ziemia do Tae. - zaśmiałem się.

Potrząsnąłem głową wywalając z niej wszelkie niestosowne myśli związane z Kai'em.

- Haloo.  Tae do ziemi. - odpowiedziałem a ciemnowłosy zaśmiał się ponownie. Spojrzałem znów na niego. Nagle zadzwonił mi telefon. Szybko znalazłem urządzenie i odebrałem.
- Witaj Taemin. Ja nie chciałbym ci przeszkadzać, ale wiesz, że macie dzisiaj próbę za  godzinę? I jak dasz radę to przekaż Kai'owi bo nie mogę się do niego dodzwonić. Do zobaczenia. - manager rozłączył się.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, gdyż młodszy odezwał się pierwszy.
- Słyszałem.  
- Jak śmiesz podsłuchiwać?! - starałem się udawać naburmuszoną panienkę.
- Ohh.. Wybacz najdroższy. - Kai zwijał się ze śmiechu.
- Znajże mą dobroć! Twe winy zostają ci odpuszczone, lecz kara cię nie ominie. - chwyciłem poduszkę i rzuciłem nią w niego. Złapał ją w locie i ruszył w moją stronę. Nie miałem więcej pocisków, więc zacząłem się wycofywać. Zamiast uderzyć mnie poduszką, przyszpilił mnie do ziemi. Jego ciepły oddech owionął moją szyję wywołując u mnie dreszcze i gęsią skórkę,  

- I co teraz? - spytałem z chytrym uśmieszkiem przypatrując się starszemu. Powoli przyglądałem się każdemu elementowi jego twarzy. Zawiesiłem wzrok na jego pełnych, malinowych ustach. Potem podniosłem go na jego oczy. Nie mogąc się powstrzymać obniżyłem głowę. Znowu spojrzałem w jego oczy. Skrzywiłem się i lekko musnąłem jego szyję wargami. Nagle doszło do mnie co zrobiłem. Szybko wstałem i zacząłem najnormalniej w świecie panikować. 

- E-e-eeeemmm... To ja pójdę wziąć prysznic. - uciekłem do łazienki.

Szeroko otworzyłem oczy nie wierząc w to co zrobił. Dotknąłem mojej skóry tam gdzie jego usta ją musnęły. To miejsce paliło. To było takie niezwykłe i... tak jakby poczułem chęć pocałowania go. Co ze mną nie tak? Czyżbym jednak czuł do niego coś więcej niż zwykłą przyjaźń? Czy to w ogóle możliwe po tak krótkim czasie znajomości? Miliony pytań kłębiły się w mojej głowie i ani jeden odpowiedzi... Podniosłem się z podłogi i ruszyłem na górę gdzie znajdowała się łazienka. Nie słyszałem lejącej się wody, więc zapukałem, a nie  słysząc sprzeciwu wszedłem tam. Moim oczom ukazał się Kai siedzący na podłodze pod ścianą, trzymający się za głowę. Podszedłem do niego i objąłem ramieniem.

- Co jest? - spytałem troskliwie. 
- Przepraszam cię,  ja nie wiem co mnie opętało.
- Ale za co? Nie zrobiłeś przecież nic złego. - uniosłem jego głowę za podbródek uśmiechając się szczerze do niego. - Chodź, trzeba się zbierać do wytwórni. - złapałem go za rękę i podniosłem. 


 Posłusznie wstałem jednocześnie oswabadzając swoją dłoń z uścisku rudzielca. Nie mogę się w nim zakochać. Wiedziałem że nie mogę. Przynajmniej tak sobie wmawiałem. Tae spojrzał na mnie zdziwiony.

- Gdzie jest mój plecak? - spytałem tak po prostu.
- W przedpokoju. Weźmiesz go po drodze jak będziemy wychodzić. - odpowiedział wciąż śledząc każdy mój ruch
- Aha... Dzięki, ale zapomniałem że mam coś jeszcze do zrobienia. Pójdę pierwszy. Jeszcze raz dzięki za wszystko. - czułem, że muszę wyjść. On za bardzo mnie do siebie przyciągał. Musiałem dać sobie odetchnąć. Wyminąłem go kierując się do przedpokoju.

Stanąłem mu w drzwiach zagradzając drogę.
- Nie wypuszczę cię. Nie wypuszczę dopóki mi nie powiesz co to było.
- Ale co?
- To na podłodze w salonie. Nie widzisz jak mi przez ciebie gorąco? - spytałem.


Spojrzałem na niego. Powtórzyłem sobie w myślach jego słowa. Chwilka. Gorąco mu przeze mnie? JONG IN STOP. Nie możesz myśleć o takich rzeczach. Zacząłem walczyć sam ze sobą. Zagryzłem dolną wargę zastanawiając się co mu odpowiedzieć.

- A jak myślisz? Bo według mnie to był pocałunek... - powiedziałem niepewnie. Chciałem wyminąć go i wyjść z pomieszczenia ale zablokował mi drogę ręką.

- To muśnięcie wziąłeś za pocałunek? - zbliżyłem się do niego. Złapałem go w talii i przyciągnąłem do siebie. Wplotłem dłoń w jego włosy, a drugą obejmując go w pasie po czym delikatnie pocałowałem jego usta czekając na reakcję. Pocałowałem go nieco bardziej chciwie. Odwzajemnił pocałunek.
- A to czym dla ciebie było? - spytałem odrywając się od niego.


Moje oczy automatycznie zaszły mgłą. Oblizałem usta. Musiałem przyznać. Chciałem więcej. Pragnąłem znowu poczuć smak jego warg. Zamiast odpowiedzi tym razem ja przyciągnąłem go do siebie. Ale mój pocałunek był bardziej brutalny. Próbowałem jak najtrwalej pozostawić na jego wargach swój ślad. Ten chłopak stał się w moich oczach naprawdę niebezpieczny.


Myślał, że tylko on tego chce? Rozsunąłem jego wargi swoim językiem, pieszcząc jego usta od środka. Po chwili jego język również się dołączył do zabawy. Wsunąłem ręce pod jego koszulkę. Był strasznie gorący. Przejechałem paznokciami po jego plecach a on jęknął cicho w moje usta. Gdy zaczął dobierać się do mojej koszulki nagle zadzwonił telefon.
- ALBO ZA PIĘTNAŚCIE MINUT BĘDZIECIE W WYTWÓRNI ALBO OBU WAS WYLEJĘ! - darł się manager. Szybko zabraliśmy potrzebne rzeczy i wkurzeni z powodu takiego obrotu sytuacji ruszyliśmy biegiem do budynku SM. 


4 komentarze:

  1. Świetne świetne świetne !!!!!!!!!
    Normalnie bomba ! Chce jeszcze ! ;p
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze - JAKI SŁODKI PARING *__*
    A po drugie - JAK MOGLI IM PRZERWAĆ ??!!! *__* już się zaczynało rozkręcać. Wredny ten menadżer.
    Nooo czekam na więcej i wiem, że się doczekam .

    ŻYCZĘ WENY

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie jak mogliście w takim momencie uciąć JAK JA SIĘ PYTAM?
    Czekam na więcej i weny kochane weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem troszkę za szybko potoczyła się akcja odnośnie tego "razem smutamy i przeżywamy najgorsze wspomnienia naszego życia" do "o mój Boże, jak ja Cię pożądam" XD ale... przyznam, że ściska mnie w żołądku w oczekiwaniu na kolejne chaptery <3 dobry zabieg z urwaniem w tym momencie, bo aż chce się czytać więcej! Tak wgl, ciekawa opcja by przedstawić tak Kai'a, nigdy bym na niego nie spojrzała w tym świetle, a dzięki wam zauważyłam więcej <3

    OdpowiedzUsuń